Wstęp Zawsze myślałem, że znam samego siebie. Byłem pewien, że jestem na tyle silny, że nikt

środa, 28 grudnia 2022

Aleksandra Lewenhaupt "Pętla czasu" - recenzja

 


Jak dobrze znasz swojego męża?

Główni bohaterowie są ze sobą od dawna, postanawiają się więc pobrać. Wydawałoby się, że znają się zatem jak „łyse konie”. Jednak jedno wydarzenie sprawia, że zaczynają się od siebie oddalać, a wokół nich pojawia się coraz więcej kłamstw, kłótni, niezrozumienia i brak zaufania.

Co takiego się wydarzyło?

Nowa praca Jacka komplikuje w życiu tej dwójki więcej, niż z pozoru mogłoby się wydawać. W grę wchodzi hazard, drogie i dobre samochody, a więc i spora forsa. A Jacek niestety jest bardzo podatny na wpływy, gdy chodzi o taką kasę. Za wszelką cenę chce być kimś, chce się dorobić zarówno pieniędzy jak i uznania. Niestety w rzeczywistości pakuje się w niezłe bagno. Jakby było tego mało we wszystko wciąga swoją żonę Aleksandrę.

Jaka rola przypadnie tu jego żonie?

Gdy on wyjedzie to bezwzględny Borys Caren stanie się w pewnym sensie jej opiekunem. „W pewnym sensie”, bo tak naprawdę Ola wcale nie czuje się z nim bezpiecznie. Kobieta jest przerażona, nie rozumie co się dzieje, a do tego musi zamieszkać u tego mężczyzny, nie mając żadnego kontaktu z własnym mężem. Dobrze, że ma Rafała, przyjaciela, który jest ostatnią namiastką normalności i jej poprzedniego życia.

Natomiast Borys Caren… cóż.. ten facet zawsze dostaje to czego chce. A tak się składa, że pragnie przepięknej, nieokiełznanej Aleksandry Marczak. Postanawia jednak postępować z nią nieco inaczej, niż do tej pory czynił to ze swoimi kobietami. Upór i niewyparzony język dziewczyny sprawia, że mężczyzna chce jej jeszcze bardziej, choć jednocześnie przez to coraz częściej pojawiają się między nimi sprzeczki i dziwne sytuacje.

Jedno jest jednak pewne… choć rozum podpowiada kobiecie, aby trzymać się od tego faceta z daleka i brać go na dystans – serce, a także ciało pragnie czegoś zupełnie innego. Powoli oddala się od męża, który nie najlepiej w ostatnim czasie ją traktował, a następnie przepadł, Ale czy to wystarczy, aby tak ważna dla niej instytucja małżeństwa przestała cokolwiek znaczyć? Czy to wystarczy, aby zbliżyła się do tego tajemniczego mężczyzny, który niejedno ludzkie życie ma na sumieniu? A może to wszystko to tylko pozory… bo co jeżeli pod tą całą otoczką złego faceta, kryje się słuszne wyjaśnienie jego uczynków, a on sam jest zupełnie inny, niż pokazuje na zewnątrz?

Co takiego przeskrobał mąż Oli i jak kobieta zareaguje na prawdę?

Czy wrócą do siebie?

Dlaczego Borysowi tak bardzo na niej zależy?

Czy serce kobiety jak i jej ciało ulegną mu?

Myślę, że zdziwicie się tu niejednokrotnie.

 

Muszę przyznać, że dawno żadnej książki nie czytało mi się tak dobrze, jak „Pętla czasu”. I bardzo się cieszę, bo naprawdę przestawałam już wierzyć, że w moje łapki trafi wreszcie coś dobrego. Napięcie jakie roztacza się pomiędzy bohaterami i ich cięte języki są czymś świetnym! Choć jeżeli chodzi o kwestie erotyczne to – są, owszem… jednak nie tak dużo i nie tak bardzo jak to się w tego typu książkach zdarza. Autorka bardziej bazuje tutaj na tym napięciu, które stety/niestety nie zawsze zostaje zaspokojone, czasami pozostawiając niedosyt nie tylko u bohaterów, ale i u czytelnika. Jednak muszę przyznać, że tutaj to akurat całkiem fajnie funkcjonuje. 

Choć jest to romans mafijny, a tych na ryku wydawniczym jest bardzo dużo, to jednak jest to coś nowego. Książka nie nuży, jest nawet trochę nieprzewidywalna i…. końcówka zostawia niedosyt, co daje wierzyć, że w planach autorka ma kontynuację. Jeżeli nie – znajdę ją i uduszę ;p.

Trochę niezrozumiałe jest dla mnie jedynie to całe początkowe parcie Borysa na zdobycie Oli, bo w sumie wcześniej się nie znali, na początku widuje/obserwuje ją tylko z przyciemnianej szyby samochodu, a już padają stwierdzenia o zakochiwaniu. To trochę wydaje się naciągane, bo równie dobrze przy osobistym poznaniu babeczka może się okazać głupia Xd.  Jednak w żaden sposób ten zabieg autorki nie pomniejsza wartości książki, a na obronę można tu powiedzieć, że kto wie – może i mógł się zauroczyć, bo coś już tam o niej słyszał co nieco ;p.

Podsumowując – polecam tą książkę :).

 

Moja ocena: 9/10

 

Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwu WasPos

poniedziałek, 26 grudnia 2022

Katarzyna Michalak "Była sobie miłość" - recenzja

 


Zanim przedstawię fabułę muszę powiedzieć Wam dwie rzeczy.

Pierwsza jest taka, że choć osobiście nie przepadam za powieściami w świątecznym klimacie, to jednak muszę przyznać, że ta bardzo przypadła mi do gustu. A druga kwestia jest taka, że wręcz uznałam, iż „Była sobie miłość” to z całą pewnością taki typ książki, która nie przyniesie Wam wstydu, gdy podarujecie ją komuś w prezencie. Jest w niej coś magicznego, pięknego i wzruszającego do granic możliwości.

Autorka porusza w niej bardzo trudny temat, gdyż przedstawia małżeństwo, które bardzo pragnie dziecka, jednak mają za sobą kilka poronień, a leczenie, które mogłoby przynieść jakiś efekt jest bardzo kosztowne. Michał postanawia zostawić na święta swoją ukochaną Ulę, aby na drugim końcu świata zarobić pieniądze na leczenie, które pozwoli im zostać upragnionymi rodzicami. Aby żona nie czuła się samotna, daje jej w prezencie słodkiego szczeniaczka, który dostaje urocze imię Bingo.

Życie jednak postanawia całą trójkę bohaterów wystawić na ogromną próbę. Nieszczęśliwy wypadek ukochanego sprawia, że kobieta decyduje się wyjechać, aby być przy nim i podjąć ważną decyzję co do dalszego postępowania z rannym mężem. Bingo zostaje pod opieką sąsiadki, która na nieszczęście jest posiadaczką dosyć podłego i agresywnego kota, który niecierpki psów. I to właśnie od tego kota i przez tego kota wszystko się zaczyna. Bingo ląduje z dala od domu i zaczyna błąkać się po świecie w poszukiwaniu swojej ukochanej pani i gumowego kuraka, którego lubi podgryzać swoimi małymi, ostrymi ząbkami.  

Jak mały piesek poradzi sobie z dala od domu, w mroźne dni przyprawione głodem i strachem?

Jak ważną decyzję będzie musiała podjąć Ula i co teraz będzie z jej mężem?

Czy wszystko skończy się dobrze?

„Była sobie miłość” to jedna wielka opowieść, która łączy w sobie tak naprawdę wiele historii, bowiem mały szczeniaczek błąkając się po świecie spotyka na swojej drodze wiele osób, które podają mu swoją pomocną dłoń. I choć piesek zawsze odchodzi, aby kontynuować poszukiwania domu, to jednak za każdym razem jest świadkiem, jak życie tych osób odmienia się. Tak naprawdę książka ta w piękny sposób pokazuje, że zawsze można odmienić swój los i że dobro zawsze do nas wraca, choć czasami trzeba na to trochę poczekać. Autorka uzmysławia nam, że bywamy ślepi. Oceniamy często innych, nie zdając sobie sprawy, że pod maską tego starca, alkoholika czy bezdomnego kryje się … człowiek. Taki sam jak my, a może nawet i lepszy. Że to co widzimy na zewnątrz to tylko powłoczka. Bo tak naprawdę każdy z nas ma swoją jakąś historię do opowiedzenia. I czasami okazuje się, że pod maską bezdomności, woni alkoholu, brzydoty itd. kryje się wrażliwa, choć samotna dusza, która być może nawet kiedyś ocaliła komuś życie. Nie powinniśmy nikogo oceniać, nie znając czyjejś historii i nie „wchodząc” w jego przysłowiowe buty.

Ogromnym plusem tej powieści jest to, że rozdziały są napisane zarówno z perspektywy Uli, jak i pieska Bingo. Te drugie zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu i zawsze niecierpliwie ich wypatrywałam. Jako jedna z pierwszych recenzentek do powieści tej otrzymałam czekoladki z okładką książki, które były bardzo pyszne, ale muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej przydałyby się chusteczki. Ta książka wyzwala w czytelniku tak wiele ambiwalentnych uczuć. Strach, smutek, poruszenie i radość, a to wszystko otulone magicznym klimatem zimy.

Ta książka naprawdę potrafi zmieniać myślenie, skłania do refleksji i sprawia, że sami pragniemy stać się lepszym człowiekiem. Jednocześnie zaczynamy być wdzięczni za to co posiadamy, bo niektórzy mają naprawdę niewiele, albo nie mają nic. Na co dzień nie zawsze się nad tym zastanawiamy.

Rzadko daję oceny 10 i 9….  Ale tym razem nie mogę postąpić inaczej!

 

Moja ocena: 10/10

 

Za egzemplarz dziękuję

Wydawnictwu Znak

 

niedziela, 27 listopada 2022

Dominika Smoleń "Twarda sztuka" - recenzja


 


Czy są tu miłośnicy fantasy lub pasjonaci romansów? A co gdyby tak połączyć ze sobą te dwa gatunki literackie?? 
 
Dla zainteresowanych - dokładnie takie połączenie serwuje nam Dominika Smoleń w powieści "Twarda sztuka". 

Gaja przeprowadza się do Zawiercia, gdzie odziedziczyła mały domek po ciotce. Choć decyzja ta wydaje się być idealnym posunięciem, aby rozpocząć wszystko od nowa po zakończeniu nieudanego, dwuletniego związku, to jednak sprawy nieco się komplikują i to niemalże od samego początku. A wszystko przez wypadek - Gaja potrąca psa.. a przynajmniej tak jej się wydaje, bo szybko okazuje się, że mógł to być człowiek. W tej trudnej dla niej chwili pojawia się jej wybawiciel - Romeo - który nie tylko pomaga kobiecie wrócić do domu, ale też zapewnia, że wszystkim się zajmie... 
 
Mężczyzna jest bardzo tajemniczy, ale od początku wiemy, że nie jest on zwykłymi facetem, lecz WILKOŁAKIEM i to nie byle jakim bo alfą całej wilczej watahy. Od momentu spotkania Gai wie, że to jej pragnie na swoją wybrankę, ale czy uda mu się ją w sobie rozkochać?

Jak Gaja zareaguje na prawdę?
Czy Romeo zgodnie z obietnicami nie skrzywdzi dziewczyny?
Czy będzie pisana im miłość?

Muszę przyznać, że gdy tylko zaproponowano mi egzemplarz do recenzji byłam mega podekscytowana. Czułam, że to może być prawdziwy sztos! A czy był? No tu trochę się pomyliłam, bo o ile połączenie gatunków było super pomysłem to jednak wykonanie okazało się ciut słabsze. Już od samego początku spotkanie bohaterów wypadło sztucznie, a podejście zarówno Gai jak i Romea do sprawy śmiertelnego wypadku dość pobłażliwe, lajtowe i lekko absurdalne. W prawdziwym życiu przynajmniej reakcja kobiety byłaby zupełnie inna, bardziej że tak ujmę "odziana" w odpowiednie emocje. Przeczytajcie, a sami się zorientujecie co mam na myśli. 
 
Pomimo tego wszystkiego pomysł na fabułę był całkiem spoko i powieść faktycznie czytało się szybko. Taka do połknięcia na raz i do zapomnienia.. Fajne było też zastosowanie narracji dwuosobowej. W tym przypadku bardzo się to przydało, zwłaszcza w kwestiach życia Romea (na rozdziały z jego perspektywy zawsze czekałam najbardziej!). Mimo paru zastrzeżeń, powieść pozwoliła mi się nawet zrelaksować, ale raczej bym do tej historii nie wróciła. 

Moja ocena: 6/10

Za egzemplarz dziękuję 
Wydawnictwu WasPos

sobota, 19 listopada 2022

Małgorzata Brodzik "Dwa światy" - recenzja

 

 
Czy status społeczny ma znaczenie, gdy w grę wchodzi uczucie? 
Nie od dziś mówi się, że miłość niejednokrotnie wiele jest w stanie znieść i przezwyciężyć...
 
Ale.... 
 
W przypadku Kasi i Filipa to wcale nie jest takie proste, bo znajdą się osoby, które postanowią nieźle namieszać, a czyny te bardzo skrzywdzą bohaterów. 

Kasia pracuje na stanowisku kierowniczki księgarni, Filip zajmuje się rodzinną firmą, a jego despotyczny ojciec ma już od dawna ułożony w głowie plan na jego życie. Stale naciska na to, aby ożenił się on z kimś o podobnym statusie społecznym i perfidnie, bez skrupułów brnie do celu, nie zważając na nic, a już na pewno nie na uczucia i plany Filipa. 

Choć bohaterowie poznają się w sposób, który nie wskazywałby na sympatie, ku naszemu zaskoczeniu dzieje się inaczej. Ogień namiętności, jaki pomiędzy nimi iskrzy nie pozwala im przestać o sobie myśleć. Pragną siebie nawzajem, ale czy to wystarczy, gdy na drodze pojawi się tak wiele przeciwności? 

Czy Kasia i Filip będą potrafili stworzyć wspólny świat, w którym zaznają szczęścia? 
Kto postanowi zrujnować ich życie i czy wpłynie to na relację bohaterów? 

Muszę przyznać, że choć uwielbiam i bardzo cenię twórczość autorki, to jednak ta pozycja trafiła do mnie najmniej. Jednak trzeba przyznać, że jak zawsze Gosia poprzez fabułę przemyca nam pewne przesłanie, a historia zawarta w książce jest nieprzesadzona i bardzo życiowa. Gośka lubi poruszać trudne, a zarazem ważne tematy i tak jest też tym razem, co stanowi ogromny plus. To m.in dialogi bohaterów sprawiają, że jest tak "prawdziwie i domowo", ale jednocześnie czasami było mi za dużo tych ich zwykłych, codziennych rozmów.

Jeżeli chcecie przekonać się jak potoczą się losy dwojga ludzi z dwóch różnych światów i jak wiele człowiek potrafi znieść, gdy kogoś kocha to zdecydowanie pozycja dla Was. Pasjonaci pikantnych historii również znajdą tu coś dla siebie, ale ostrzegam, że nie zawsze jest namiętnie i cukierkowo, bo to opowieść o trudach jakie niesie za sobą odmienny status społeczny i przeszłość bohaterów. To historia o ponownym i jeszcze kolejnym zaufaniu drugiej osobie i walce o uczucia na przekór innym. Polecam! 

Moja ocena: 8/10 
 
 
Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwu WasPos








piątek, 4 listopada 2022

Mariola Szydlik "Pod niebem Kenii" - recenzja

 


A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać do … Kenii?

Marta i Jerzy to małżeństwo, które postanawia zrealizować marzenie zamieszkania po emeryturze w gorącym kraju. Choć plan wydawałby się w miarę prosty, nic bardziej mylnego. Cały proces załatwiania trwa i nie jest on pozbawiony komplikacji. Ponadto bohaterowie potrzebują także czasu, aby zaadaptować się do nowego miejsca, zwyczajów i życia…. A także poradzić sobie z tęsknotą za rodziną.

Czy nie będą żałowali swojej decyzji? Jak długą drogę będą musieli przejść, aby ich postanowienie stało się rzeczywiste? Jak odnajdą się w nowym świecie i co najbardziej ich zaskoczy?

Autorka pokazuje nam poprzez tą powieść, że nie ma rzeczy niemożliwych, ale też, że marzenia wcale się nie spełniają – marzenia się spełnia! I czasami potrzeba wiele cierpliwości, samozaparcia, a czasami nawet szczęścia, ale warto przejść tą trudną drogę, jeżeli ma cię to uszczęśliwić. Pani Mariola uświadamia nam, że nie zawsze jest łatwo, ale nigdy nie należy się poddawać, a czasami najbardziej szalone i z pozoru niemożliwe rzeczy mogą się wydarzyć, jeżeli trochę im w tym pomożemy.

Autorka w swojej powieści jest bardzo naturalna i prawdziwa, a wszystko dlatego, że ona to przeżyła, a następnie spisała dla nas, aby się tym podzielić. I powiem wam, że mocno się to odczuwa, że pani Mariola Szydlik wie o czym pisze, ma pewne pojęcie i spore doświadczenie. Czytając opisy pięknych widoków i momentów, w którym bohaterowie mieli trochę wytchnienia robi się ciepło na sercu, a ja osobiście muszę przyznać, że czytając jeszcze mocniej zatęskniłam za moją Hiszpanią, która z kolei jest dla mnie moim miejscem na ziemi i po tej lekturze myślę sobie… kto wie… może kiedyś i ja zrealizuję swoje marzenie. Choć załatwianie tych wszystkich spraw mnie przeraża, teraz wiem, że przecież wszystko da się zrobić.

Na koniec muszę przyznać, że w powieści jest też spora dawka humoru, a przynajmniej mnie rozbawiły niektóre kwestie. Wybrałam kilka, którymi muszę się z Wami podzielić:

 

„Rzuciłam się mojemu mężowi na szyję, całując go namiętnie.

- Jak myślisz, damy radę wybudować domek do Bożego Narodzenia?

- Kochanie, do któregoś Bożego Narodzenia na pewno wybudujemy.”

 

„W ciemności nic nie widać, tylko czasami na wysokości moich oczu błyskają małe białe punkciki.

„Czy to świetlik?” – pytałam sama siebie. – „Nie, kretynko, to białe jak śnieg gałki oczne mijających nas Kenijczyków”. No cóż, było ciemno, pierwszy raz zetknęliśmy się z mieszkańcami Kenii, idącymi ulicą. Było to dla nas coś nowego.”

 

„Zamówiłam rybkę, a Jerzy postanowił raczyć się kurczakiem. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że musi zamówić całego lub połowę. […] Dziewczyna przyjęła zamówienie i poinformowała nas, że czas oczekiwania to godzina.

- O, to długo, a czy mogliby byśmy teraz wyjść na spacer i wrócić za godzinę? – zapytałam.

- Tak, jak najbardziej, ale niestety musieliby państwo zostawić zaliczkę.

Zostawiliśmy zaliczkę i ruszyliśmy do wyjścia. Nagle dobiegło nas głośne gdakanie kurczaka, który z pewnością nie chciał iść pod nóż. Tego się nie spodziewaliśmy, ale zamówienie zostało złożone, cóż począć. W tym momencie zobaczyłam kucharza w białym kitlu z maczetą w ręce, nieco pochylonego i biegającego za biednym, rozwrzeszczanym ptakiem.”

 

Moja ocena: 8/10

 

Za książkę dziękuję Autorce J

poniedziałek, 24 października 2022

A. Wolf, A. Siepielska, M. Nerc "Gangsterzy. Zrodzeni z mroku" - recenzja

 


Po trzech wspaniałych autorkach spodziewać można się w tym wypadku tylko jednego…. trzech gorrących opowiadań!

Historie są intrygujące, a bohaterowie zmysłowi, lekko przepełnieni mrokiem, co dodatkowo podsyca ciekawość co znajdziemy w fabule.

W opowiadaniu Anny Wolf spotykamy się z Ritą i Czarnym. Monika Nerc zabiera nas w świat Zorana, a Agnieszka Siepielska częstuje historią motocyklowego gangu.

Wszystkie te historie łączy jedno – świat gangsterski, w którym oprócz mafijnych porachunków i adrenaliny pojawia się również miłość i namiętność.

Gdy otrzymałam propozycję zrecenzowania tej książki, zgodziłam się bez wahania bo czułam, że dostanę w niej coś MEGA! I z jednej strony tak było.. historie w niej przedstawione były ciekawe i wciągające, jednak muszę wyznać, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aby po nie sięgnąć należałoby znać pewne inne pozycje autorek. Ja nie do końca posiadałam tą znajomość i w pierwszych chwilach każdego opowiadania czułam się nieco dziwnie i byłam lekko zdezorientowana. Później jednak w miarę przewracania stron było coraz lepiej i przepadałam bez reszty.

Ta książka spodoba się wszystkim tym, którzy lubią intrygujących mężczyzn, silne kobiety i ogólnie nieobliczalne postacie, po których spodziewać można się wszystkiego!

Moja ocena: 8/10

 

Współpraca barterowa

Za egzemplarz dziękuję

Wydawnictwu LipstickBooks