Wstęp Zawsze myślałem, że znam samego siebie. Byłem pewien, że jestem na tyle silny, że nikt

poniedziałek, 26 grudnia 2022

Katarzyna Michalak "Była sobie miłość" - recenzja

 


Zanim przedstawię fabułę muszę powiedzieć Wam dwie rzeczy.

Pierwsza jest taka, że choć osobiście nie przepadam za powieściami w świątecznym klimacie, to jednak muszę przyznać, że ta bardzo przypadła mi do gustu. A druga kwestia jest taka, że wręcz uznałam, iż „Była sobie miłość” to z całą pewnością taki typ książki, która nie przyniesie Wam wstydu, gdy podarujecie ją komuś w prezencie. Jest w niej coś magicznego, pięknego i wzruszającego do granic możliwości.

Autorka porusza w niej bardzo trudny temat, gdyż przedstawia małżeństwo, które bardzo pragnie dziecka, jednak mają za sobą kilka poronień, a leczenie, które mogłoby przynieść jakiś efekt jest bardzo kosztowne. Michał postanawia zostawić na święta swoją ukochaną Ulę, aby na drugim końcu świata zarobić pieniądze na leczenie, które pozwoli im zostać upragnionymi rodzicami. Aby żona nie czuła się samotna, daje jej w prezencie słodkiego szczeniaczka, który dostaje urocze imię Bingo.

Życie jednak postanawia całą trójkę bohaterów wystawić na ogromną próbę. Nieszczęśliwy wypadek ukochanego sprawia, że kobieta decyduje się wyjechać, aby być przy nim i podjąć ważną decyzję co do dalszego postępowania z rannym mężem. Bingo zostaje pod opieką sąsiadki, która na nieszczęście jest posiadaczką dosyć podłego i agresywnego kota, który niecierpki psów. I to właśnie od tego kota i przez tego kota wszystko się zaczyna. Bingo ląduje z dala od domu i zaczyna błąkać się po świecie w poszukiwaniu swojej ukochanej pani i gumowego kuraka, którego lubi podgryzać swoimi małymi, ostrymi ząbkami.  

Jak mały piesek poradzi sobie z dala od domu, w mroźne dni przyprawione głodem i strachem?

Jak ważną decyzję będzie musiała podjąć Ula i co teraz będzie z jej mężem?

Czy wszystko skończy się dobrze?

„Była sobie miłość” to jedna wielka opowieść, która łączy w sobie tak naprawdę wiele historii, bowiem mały szczeniaczek błąkając się po świecie spotyka na swojej drodze wiele osób, które podają mu swoją pomocną dłoń. I choć piesek zawsze odchodzi, aby kontynuować poszukiwania domu, to jednak za każdym razem jest świadkiem, jak życie tych osób odmienia się. Tak naprawdę książka ta w piękny sposób pokazuje, że zawsze można odmienić swój los i że dobro zawsze do nas wraca, choć czasami trzeba na to trochę poczekać. Autorka uzmysławia nam, że bywamy ślepi. Oceniamy często innych, nie zdając sobie sprawy, że pod maską tego starca, alkoholika czy bezdomnego kryje się … człowiek. Taki sam jak my, a może nawet i lepszy. Że to co widzimy na zewnątrz to tylko powłoczka. Bo tak naprawdę każdy z nas ma swoją jakąś historię do opowiedzenia. I czasami okazuje się, że pod maską bezdomności, woni alkoholu, brzydoty itd. kryje się wrażliwa, choć samotna dusza, która być może nawet kiedyś ocaliła komuś życie. Nie powinniśmy nikogo oceniać, nie znając czyjejś historii i nie „wchodząc” w jego przysłowiowe buty.

Ogromnym plusem tej powieści jest to, że rozdziały są napisane zarówno z perspektywy Uli, jak i pieska Bingo. Te drugie zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu i zawsze niecierpliwie ich wypatrywałam. Jako jedna z pierwszych recenzentek do powieści tej otrzymałam czekoladki z okładką książki, które były bardzo pyszne, ale muszę przyznać, że zdecydowanie bardziej przydałyby się chusteczki. Ta książka wyzwala w czytelniku tak wiele ambiwalentnych uczuć. Strach, smutek, poruszenie i radość, a to wszystko otulone magicznym klimatem zimy.

Ta książka naprawdę potrafi zmieniać myślenie, skłania do refleksji i sprawia, że sami pragniemy stać się lepszym człowiekiem. Jednocześnie zaczynamy być wdzięczni za to co posiadamy, bo niektórzy mają naprawdę niewiele, albo nie mają nic. Na co dzień nie zawsze się nad tym zastanawiamy.

Rzadko daję oceny 10 i 9….  Ale tym razem nie mogę postąpić inaczej!

 

Moja ocena: 10/10

 

Za egzemplarz dziękuję

Wydawnictwu Znak

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz