Wstęp
Jak to możliwe, że porządna, poukładana dziewczyna, uznająca pewne wartości
i mająca utrwalone przekonania, twardo stąpająca po ziemi i trzymająca się
własnych zasad, mogła się tak pogubić? Jak to możliwe, że mogła się wplątać w
tak zawiłą grę? Jakim sposobem coś, co jeszcze wczoraj wydawałoby się
niedorzeczne, nagle z dnia na dzień może tak po prostu zyskać aktualność? I
wreszcie, jakim sposobem można zaufać komuś, co do kogo dobrze się wie, że nie
powinno się z nim w ogóle zadawać? Zwłaszcza że przecież kiedyś się go tak
bardzo nienawidziło.
***
Nigdy nie lubiłam Krzyśka Salwarowskiego. Był
totalnym przeciwieństwem mojego ideału faceta, choć mój „ideał” właśnie
zostawił mnie jakiś czas temu po pięciu latach jakże wyczerpującego związku – z
powodu „braku iskrzenia”, dla długich nóg w czerwonych szpilkach. Krzysiek
natomiast zawsze miał w sobie to coś i to między innymi przez to tak serdecznie
go nienawidziłam i miałam już wyrobione konkretne zdanie na temat jego postaci.
Był on typem macho, traktującym kobiety jak przygodę na jedną noc, zbyt pewnym
siebie, zbyt wygadanym, zbyt bogatym, zbyt dobrym w łóżku, zbyt popularnym, zbyt
przystojnym, zbyt idealnym, zbyt… i można tak w kółko. Na temat jego dziwnych
zasad krążyło bardzo wiele opowieści. Nigdy się nie angażował. Zero trzymania
za ręce, zero przytulania, a nocleg bez seksu nigdy nie wchodził w grę. Rzadko
się uśmiechał, za to lubił dobrze się bawić i imprezować. Wydawałoby się, że
nie brał nigdy życia szczególnie serio i nigdy nie zamierzał dojrzeć tak, by
stać się typem prawdziwego, porządnego mężczyzny. Wiele dziewczyn zarzekało
się, że złamie którąś z jego zasad, że umówi się z nim więcej niż dwa razy, że on
przedstawi ją znajomym, że zatrzyma go na noc, że padnie jej w ramiona…
Pojawiało się jeszcze wiele, wiele podobnych zakładów.
A ja? Ja byłam inna. Oczywiście podobała mi się jego
dobrze zbudowana sylwetka, czarne włosy i ciemne, ciepłe spojrzenie, jakże
bardzo mylące. Ale nic poza tym. Dla mnie był on jedynie pustym typem
podrywacza nieliczącego się z uczuciami innych ludzi. Dla mnie był egoistą,
wariatem i miał w sobie wszystko, co najgorsze w mężczyźnie. Ja byłam zupełnie
inna niż te wszystkie kobiety. Dla mnie zawsze liczyła się miłość, szczerość,
wierność i powaga związku. A teraz najzwyczajniej chce mi się z tego śmiać.
Zastanawiacie się pewnie, jak zatem zaczęła się
nasza wspólna przygoda, pomimo tak wielkich różnic pomiędzy nami w kwestii wartości,
przekonań, charakterów; pomimo mojego nierozumienia dla tych wszystkich
śliniących się na jego widok kobiet; pomimo jego niechęci do takich porządnych
dziewczyn, jak ja. Nie, to nie było uderzenie pioruna ani trzęsienie ziemi. To
działo się w dłuższym przedziale czasowym, a zaczęło się od hotelu, wspólnej nocy
i głupiego zakładu. A teraz, zwracając się do Was, użyję słów często wykorzystywanych
przez niewiernych kochanków: „To wszystko nie tak, jak myślicie”.
Rozdział I
Tego dnia wiedziałam, że coś wisi w powietrzu.
Czułam to całą sobą, a moja intuicja niezwykle rzadko się myliła. Właśnie w
hotelu „Czarny Diament” rozkręcała się impreza z okazji ukończenia studiów
magisterskich, na którą jak zwykle przyszli nie tylko sami zainteresowani, ale
także absolwenci z ubiegłego roku. Karolina wyciągnęła mnie z domu, pomimo
tego, że wyraźnie się temu opierałam. Po rozstaniu z Kamilem nie miałam ochoty
imprezować, a tym bardziej trafić tu na niego i patrzeć, jak dobrze się bawi ze
swoimi „długimi nogami w czerwonych szpilkach”. A mimo to poszłam. Boże, co
mnie podkusiło, aby tu przyjść?! Tak jakbym podświadomie czuła, że to zmieni
całe moje życie, a przecież głęboko w sercu pragnęłam właśnie jakiejś zmiany,
mniej lub bardziej skonkretyzowanej.
– Dobrze ci to zrobi! – wykrzyknęła Karolka w moją
stronę, wciskając w mą dłoń drinka.
Wzięłam go niechętnie. Lubiłam się napić, lubiłam imprezować,
niekoniecznie jednak był to dla mnie sprzyjający ku temu wieczór.
– Przestań się nim przejmować, Magda. – Uśmiechnęła
się. – Jesteś piękna i inteligentna, każdy facet na ciebie poleci! Baw się! Do
dna! – I przechyliła do ust swojego drinka, biorąc kilka dużych łyków.
Często słyszałam, że jestem ładna, że mądra, że
porządna. Cud, miód i orzeszki… a jednak porzucona, a co najważniejsze: obecnie
totalnie niezainteresowana nowymi związkami. Wolałam być teraz nieco bardziej
ostrożna, bardziej przewidująca pewne rzeczy. Szkoda tylko, że nie potrafiłam
przewidzieć tego, co miało nastąpić już za kilka godzin.
Po wypiciu całego drinka wrócił mi nieco humor i
stałam się trochę bardziej znośna dla otoczenia. DJ puszczał kawałki w moich
ulubionych hiszpańskich klimatach, więc w tym momencie nie było mi już do
szczęścia potrzeba nic więcej. Zatraciłam się w tańcu. Tańczyłam sama, z
koleżankami i z innymi nieznajomymi mi ludźmi, którzy swoje studia na
uniwersytecie ukończyli już w zeszłym roku. Kręciłam się w kółko i bawiłam w
najlepsze, kiedy nagle ktoś ostro wbił mi palce w żebra.
– Rafał! Ale mnie wystraszyłeś! – Rzuciłam się
przyjacielowi na szyję.
Rafał był rok starszy i był cudownym facetem.
Jedynym minusem była tylko ta jego nieskazitelna miłość do mnie, której nie
mogłam mu odwzajemnić właściwie z dwóch powodów. Po pierwsze, odkąd pamiętam,
miałam chłopaka, a po drugie, Rafał był dla mnie zupełnie jak brat i tak też go
traktowałam, choć często czułam, że cierpi.
– Na długo przyjechałeś? – próbowałam przekrzyczeć
głośną muzykę.
– Na kilka dni. – Uśmiechnął się, obracając mnie w
koło. – Napijmy się – zaproponował i udaliśmy się do barku.
Miałam nadzieję, że spędzimy trochę czasu razem i porozmawiamy
jak dawniej, ale w tych warunkach, w dodatku w towarzystwie zbliżającej się
właśnie Karoliny, która od zawsze go kochała tak samo jak on mnie, nie było to
raczej możliwe, a już na pewno nie na takim poziomie, jakbym tego chciała.
– Cześć! – krzyknęła do Rafała i już po chwili
zwróciła się do mnie: – Widziałaś dziś Krzyśka? Prawdziwe ciacho.
Miałam wrażenie, że za dużo wypiła i stara się
wzbudzić zazdrość w moim przyjacielu.
– Nie widziałam – odparłam. – Mój lokalizator przy
takich typach automatycznie się wyłącza. Poza tym skończył już studia, mógłby
sobie darować obecność tutaj.
– Twój lokalizator w ogóle ostatnio szwankuje. –
Zaśmiała się, a Rafał wydał się być zmieszany koniecznością przysłuchiwania się
naszej babskiej rozmowie.
– Zostajecie na noc? – próbował zmienić temat.
– Tak, mamy już zamówiony pokój – odpowiedziała
Karolina, kołysząc się w rytm wolnego tym razem utworu. – Będziemy w pokoju 308.
– Zatrzepotała kokieteryjnie swoimi długimi rzęsami.
Impreza się rozkręcała, a mnie zaczynało być coraz
bardziej wesoło. Nie byłam pijana. Nie po dwóch małych drinkach. Ale humor
miałam już na wyższym levelu. I to był właśnie ten moment, kiedy poczułam się
strasznie zmęczona i postanowiłam udać się do pokoju, aby nieco się odświeżyć i
złapać trochę oddechu, a przede wszystkim odrobinę ciszy.
Ruszyłam długim korytarzem, po czym wsiadłam do windy,
która zawiozła mnie na drugie piętro. Gdy z niej wyszłam, dźwięki imprezy
zdawały się być niemalże całkowicie stłumione. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam
przed siebie. Korytarz był bardzo długi i zdawało mi się, że idę w
nieskończoność. Zatrzymałam się po drodze przy lustrze, aby wreszcie ocenić
swój stan aktualny. Biała, koronkowa koszulka na ramiączkach, zwykłe dżinsy i
adidasy raczej średnio pasowały do tej imprezy i w tym stroju nijak się miałam
do reszty odpicowanych panienek. Przeczesałam moje idealnie wyprostowane,
długie za ramiona blond włosy i poprawiłam koszulkę na moich piersiach.
Westchnęłam głęboko, po czym ruszyłam dalej. Już po chwili przed moimi oczami
ukazał się pokój z numerem 308. Z numerem, którego nie zapomnę chyba do końca
życia. Z numerem, od którego wszystko się zaczęło, i wreszcie z numerem, za
którego drzwiami miało wkrótce zdarzyć się coś, w co nigdy dotąd bym nie
uwierzyła i czego po samej sobie bym się nie spodziewała.
Włożyłam klucz do zamka i chciałam przekręcić, coś
mi to jednak uniemożliwiało. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi się otworzyły. Przez
moment zawahałam się, a moja bujna wyobraźnia wzięła górę. Poczułam się niczym
bohaterka thrillera, która otwiera drzwi, za którymi czai się na nią seryjny
morderca. Wzięłam głęboki oddech i popchnęłam je. W środku nie było nikogo, mój
niezawodny zmysł węchu wyczuł jednak coś, czego nie było widać gołym okiem, i
coś, czego zdecydowanie nie było, gdy byłyśmy poprzednio w pokoju z Karoliną,
aby zostawić rzeczy. To był zapach. Ładny, drogi, przyprawiający o dreszcze
męski zapach. Oszołomiona nim i nieco zaskoczona, gwałtownie odwróciłam się na
pięcie, wpadając na kogoś. Za mną stał on. Wyglądał na niemniej zaskoczonego
ode mnie, ale nie odezwał się ani słowem. Wpatrywaliśmy się w siebie jeszcze
przez chwilę, on zaskoczony, ja nieco przerażona i niepewna, o co chodzi w
całej tej sytuacji.
– Co ty tutaj robisz? – spytałam dopiero po dłuższej
chwili.
– Ja? – Uśmiechnął się łobuzersko. – Raczej co
robisz tutaj ty, maleńka?
– To mój pokój. A ty się do niego włamałeś! –
Zaczęłam się denerwować.
Krzysiek zrobił kilka kroków w stronę barku, po czym
zaczął nalewać sobie whisky. Na samo wspomnienie tego smaku wstrząsnęło mną
mimowolnie.
– Ja się nie włamuję – odparł po chwili. – To wy
dostałyście niewłaściwy pokój, ale już byłem to wyjaśniać, więc możesz zacząć
się już pakować, bejbe.
– Chyba żartujesz! – wykrzyknęłam. – To, że twój
ojciec jest bogaty i ma firmę, nie upoważnia cię do tego, aby rządzić się w
każdym miejscu.
– A więc o to ci chodzi? – Odłożył alkohol i zaczął
iść w moją stronę. – Że mój ojciec ma firmę, a ty ze swoim nie utrzymujesz
nawet kontaktu? Zresztą, chyba sama w tej firmie pracujesz, nieprawdaż?
– Nic ci do tego – obruszyłam się. – Nigdzie się
stąd nie wynoszę.
– W takim razie będziemy musieli tę noc spędzić
razem, bo ten pokój od zawsze i na zawsze należy do mnie, jasne? – Jego oczy
fałszywie zabłyszczały.
Wzdrygnęło mną na samą myśl, że mogłabym z nim
spędzić jeszcze chwilę, a co dopiero całą noc. Wzdrygnęło mną, bo doskonale go
znałam. Wiedziałam o nim niemalże wszystko, bo ciągle o nim mówiono, jak nie z
fascynacji to z zazdrości, a jak nie z zazdrości, to powodem były jakieś
większe szemrane interesy.
– Ani mi się śni spędzać tu z tobą choćby chwilę
dłużej! – oznajmiłam, po czym ruszyłam w stronę wyjścia.
Nie miałam jednak zamiaru z powodu głupiej pomyłki
personelu rezygnować z takiego pokoju jak ten. Był on ogromny. W środku
znajdował się barek z alkoholem, co nie każdy pokój miał na wyposażeniu.
Łazienka także była wielka i posiadała jacuzzi, a na suficie znajdowały się
lampki, które w zależności od upodobania można było zmienić pilotem na dowolny
kolor. I jeszcze to łóżko… no właśnie, łóżko było ogromne i wyglądało na bardzo
wygodne. Wtedy oddałabym wiele, aby położyć się na nim choć na chwilę, a teraz,
kiedy na pamięć, na wylot znam każdy jego centymetr kwadratowy, nie robi już ono
na mnie najmniejszego wrażenia.
Krzysiek ruszył za mną, jednym ruchem zamykając mi
drzwi przed nosem.
– Oszalałeś?!
– Być może, ale nie zamierzam ustępować. Jak zapewne
się domyślasz, jestem bardzo uparty.
– No to mamy problem. – Uśmiechnęłam się złośliwie.
– Bo ja jestem bardziej.
– Mówisz…? Przekonajmy się w takim razie.
– Nie ma mowy! – krzyknęłam, rzucając się na drzwi.
Można zatem uznać, iż był to pierwszy moment, od
którego tak naprawdę wszystko się zaczęło. Był pierwszym, ale niestety nie
ostatnim kluczowym momentem całego tego zwariowanego wydarzenia.
Co się zatem takiego stało? Drzwi pod moim naciskiem
ani drgnęły.
– Opadłaś z sił, maleńka?
– To nie jest śmieszne, nie mogę ich otworzyć. –
Zaczęłam szarpać i walić, aby ktoś mógł mnie usłyszeć.
– Mogłaś od razu powiedzieć, że chcesz spędzić ze
mną noc, a nie od razu tak nieudolnie udawać, że się zatrzasnęło – rzucił
ironicznie.
Spojrzałam na niego jak psychopatka, która za chwilę
go zamorduje. Sarkastyczny uśmiech znikł z jego twarzy.
– Żartujesz, prawda? – Spoważniał.
– Chciałabym, ale aż takiego poczucia humoru nie
mam. – To powiedziawszy, odsunęłam się od drzwi, aby Krzysiek mógł podjąć próbę
ich otworzenia.
Pociągnął za klamkę, drzwi jednak ani drgnęły.
Spróbował kluczem, ale to także nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. W końcu
z całej siły uderzył pięścią, po czym oparł się dwoma rękoma o futrynę,
naprężając mięśnie. Stał tak przez dłuższą chwilę bez słowa, a ja nie miałam
pojęcia, jak zareagować. Byłam zła, bezradna i trochę zażenowana całą tą
sytuacją.
– Dzwonię do recepcji – oznajmił, wyciągając telefon,
i zanim się obejrzeliśmy, obsługa była już pod naszymi drzwiami, razem z
kilkoma innymi uczestnikami imprezy, czego niestety nie dało się uniknąć.
Krzysiek przez drzwi starał się wyjaśnić, co zaszło,
i zażądał natychmiastowego uwolnienia nas. Był bardzo stanowczy, lecz mnie
wydawał się też jakby odrobinę spięty.
– Panie Salwarowski… – Głos recepcjonistki zdawał
się sugerować, że jest załamana. Dobrze wiedziała, kim jest Krzysiek i jak
obrzydliwie bogaty jest jego ojciec. Nikt raczej nie chciałby mieć problemów z
takim klientem. – Z przykrością muszę państwa poinformować… – zawahała się – że
osoba potrafiąca otworzyć te drzwi będzie dopiero jutro rano.
Zapadła cisza. Krzysiek spojrzał na mnie w taki
sposób, jakby chciał przeprosić. Ale było to niemożliwe, a ja sama nawet tego
nie oczekiwałam, bo dobrze wiedziałam, że Krzysztof Salwarowski nigdy nie
przyznaje się do błędu, nigdy nie czuje się winny, nigdy nie przeprasza.
– Chcę natychmiast rozmawiać z właścicielem hotelu!
– zażądał, biorąc się z powrotem w garść.
– Panie Salw..owski, szef jest na ..jeździe
służbowym i w..aca jutro i jutro ..eż będzie fachowiec od d..wi. Bardzo nam przy..ro.
– Z wypowiedzi recepcjonistki, zagłuszanej przez coraz to większe zbiorowisko
studentów, ledwie dało się wywnioskować, że ani właściciel, ani specjalista
potrafiący otworzyć te cholerne drzwi przed jutrzejszym ranem się nie pojawią.
Załamana zsunęłam się na podłogę, chowając w
dłoniach twarz.
– Słono nam za to zapłacicie! – odkrzyknął, lecz ja
miałam wrażenie, że i tak nikt go już nie usłyszał, bo hałas na korytarzu
zrobił się jeszcze większy niż przedtem.
Krzysiek stanął nade mną i czułam, że bez słowa mi
się przygląda. Nie miałam jednak ochoty z nim w tym momencie rozmawiać, a on
najwyraźniej to zrozumiał, bo już po chwili odszedł i słyszałam, że usiadł na
łóżku. Hałasy na korytarzu powoli zaczynały cichnąć, a mnie chciało się płakać,
nie zamierzałam jednak okazywać swojej słabości aż do tego stopnia.
Postanowiłam również nieco się ogarnąć i uspokoić. Wstałam
więc z podłogi i udałam się do łazienki. Fakt wyposażenia w jacuzzi i jej
ogromna wielkość nie zachwycał mnie już tak bardzo, jak jeszcze kilka chwil
temu. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i zaczęłam poprawiać swoje
zmierzwione, jasne blond włosy. Miałam ochotę tu zostać i nie wychodzić, dopóki
ktoś nas stąd nie wyciągnie. Dotarło do mnie jednak, że to wszystko dzieje się
naprawdę i że nie ma z tej sytuacji innego wyjścia, jak tylko takie, by uzbroić
się w cierpliwość i czekać.
Wzięłam jeszcze kilka głębszych oddechów, po czym
wyszłam z łazienki.
– To kto śpi na podłodze? – odezwał się Krzysiek ku
mojemu zaskoczeniu.
Dlaczego mnie to wtedy zaskoczyło? Może dlatego, że
ponoć jest uparty, a może dlatego, że nie przepuściłby okazji ułożenia się w
jednym łóżku z atrakcyjną, nawet porządną kobietą. A może właściwie tym
bardziej chciałby sobie udowodnić, że taką zdobędzie, bo czasami odnosiłam
właśnie takie wrażenie. Tak czy siak w tym momencie spojrzałam na niego nieco
inaczej. Jakkolwiek by było, jechaliśmy na tym samym wózku, a on przynajmniej
starał się być w porządku. Musieliśmy to jakoś przetrwać i się nie pozabijać.
Usiadłam obok niego i spojrzałam mu prosto w jego piwne oczy, przechylając
lekko głowę i opierając ręce o łóżko. Czekał, aż skomentuję jego propozycję.
– Myślę, że to by było niesprawiedliwe, gdyby jedno
z nas musiało spać na podłodze, kiedy mamy takie ogromne łóżko do dyspozycji – przedstawiłam
swoje stanowisko.
Krzysiek zmarszczył czoło. Ewidentnie nad czymś
myślał.
– Chcesz, abyśmy spali razem? – zapytał z powagą.
– Spanie to nie tylko to, o czym ty tam sobie ciągle
myślisz – rzuciłam nieco złośliwie i od razu tego pożałowałam.
– Taak…? A o czym myślę?
– Łóżko jest bardzo duże. – Postanowiłam zignorować
jego pytanie. – Trzymaj się z daleka od mojej części, a może nie będzie żadnych
ofiar.
– Groźna jesteś – odparł bez entuzjazmu. – W
porządku. Trzeba to przeżyć.
Postanowiliśmy wcielić w życie te ustalenia.
Krzysiek poszedł umyć się pierwszy, a ja próbowałam przekombinować łóżko tak,
aby wszystko było w jak najlepszym porządku. Całe szczęście pokój był
przygotowany na dwie osoby i na wyposażeniu miał dwie pary poduszek i dwie
kołdry. Myślałam tak, jakbyśmy w ogóle mieli tam tej nocy spać. Myślałam tak,
bo jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że liczba kołder czy poduszek i tak będzie
bez znaczenia.
Krzysiek wyszedł z łazienki w granatowych bokserkach
i z nagim torsem. Od samego widoku zakręciło mi się w głowie, a moje policzki
oblał rumieniec. Starając się to ukryć, czym prędzej chwyciłam swoje rzeczy i
zniknęłam w łazience. Moja piżama zdawała się być nieco bardziej kompletna niż
jego, i tak jednak czułam się w niej nieswojo przy obcym facecie, w dodatku
takim jak on. Miałam nadzieję, że niewielu ludzi dowie się o całym tym zdarzeniu
z zatrzaśniętymi drzwiami.
– Ładne spodenki – rzucił beznamiętnie, bacznie mi
się przyglądając.
Miałam nadzieję, że moje mokre włosy i czerwony
komplet składający się z bardzo krótkich spodenek i koszulki na ramiączkach nie
doprowadzi do jakiejś niezręcznej sytuacji z nieodpowiednim podtekstem. Krzysiek
był wówczas ostatnią osobą, z którą miałabym ochotę spędzać noc.
– Kusi cię… – Zaśmiałam się podle i czym prędzej
wskoczyłam pod kołdrę.
– Chciałabyś – rzucił z pozoru niewzruszony, w
kącikach jego ust dało się jednak zauważyć delikatny uśmiech.
Miałam nadzieję, że szybko zasnę, a potem szybko nastanie
rano i wydostaną nas z tego piekła. Już prawie uspokoiłam się na tyle, aby podjąć
próbę zaśnięcia, gdy poczułam, że Krzysiek odwraca się w moją stronę.
–
Wiesz, ilu facetów chciałoby tu teraz z tobą leżeć?
–
Czyżby? – Uśmiechnęłam się, nie odwracając od ściany.
–
Wielu z nich to moi kumple.
–
Dziwnych masz kumpli, wiesz? – skomentowałam. – Ale sama mam też wiele
koleżanek, które chciałyby być teraz na moim miejscu, czego zupełnie nie
rozumiem.
Krzysiek milczał, a ja zastanawiałam się, jaki ma teraz
wyraz twarzy. Może i nie przepadałam za nim specjalnie i miałam swoje zdanie na
jego temat, ale być może czasami powinnam ugryźć się w język. W tym momencie zdałam
sobie bowiem sprawę, że odkąd tylko weszłam do tego pokoju, między nami na
każdym kroku i w każdym wypowiadanym zdaniu toczy się jakaś bezsensowna wojna i
ma miejsce demonstracja sił.
– Krzysiek… – postanowiłam się w końcu odwrócić – nie
chciałabym, aby ktoś wiedział o tym, co się stało.
– Boisz się, że ci zepsuję opinię? W sumie jak by
nie było, można by powiedzieć, że się ze sobą przespaliśmy. – Brzmiał ani to
poważnie, ani zabawnie. – Spokojnie mała, wyluzuj. Nikt się nie dowie, że
musieliśmy spędzić ze sobą noc. Mnie też się nie uśmiecha chwalić się przed
kumplami nocą w takim wydaniu.
Dobrze wiedziałam, co ma na myśli. Tak jak mnie
zepsułby reputację fakt, że spędziłam z nim noc, tak on byłby skończony przed
kumplami, bo przecież Krzysztof Salwarowski nie „sypia” z dziewczyną po to, aby
naprawdę spać.
– A więc nie rozmawiajmy o tym z nikim.
– W porządku – odrzekł, podając mi dłoń.
Chwyciłam ją i delikatnie potrząsnęłam, jakbyśmy
ustalali jakiś zakład. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że prawdziwy zakład
miał dopiero nastąpić.
*
Dochodziła godzina dwudziesta druga, gdy rozległ się
dźwięk mojej komórki. Na ekranie widniała wiadomość od Karoliny. Mrużąc oczy, z
trudem udało mi się odczytać jej treść: „Rafał
zaproponował mi spacer, może coś z tego będzie, więc nie czekaj na mnie. Jutro
odbiorę od ciebie swoje rzeczy. Życz mi szczęścia!”.
Cała Karolina – pomyślałam, po czym, nie zdradzając
mojej obecnej sytuacji, odpisałam krótko: „Powodzenia!”.
Właściwie to nawet dobrze, że wyszła z Rafałem.
Kochałam ją, ale miewała długi język, a mnie przecież zależało na zatuszowaniu
sytuacji, w której obecnie się znajdowałam, chociaż nie czułam się dobrze z
tym, że okłamywałam własną przyjaciółkę.Miałam nadzieję, że wreszcie usnę,
jednak nie mogłam zmrużyć oka. Może spowodowane było to wysoką adrenaliną z
powodu zamieszania z drzwiami, a może po prostu nie umiałam zasnąć, wiedząc, że
on jest obok. Delikatnie obróciłam się w jego stronę, gdyż nie umiałam już
dłużej wytrzymać na lewym boku. Spojrzałam na niego ukradkiem. Nie spał. Leżał
nieruchomo, ze wzrokiem wbitym w sufit. Intensywnie o czymś myślał.
– Wszystko w porządku? – wyszeptałam.
Nie odpowiedział od razu. Przez chwilę jeszcze
wpatrywał się w sufit, aby dopiero po chwili przenieść wzrok niżej.
– Powiedzmy, że nie najgorzej – odparł półgłosem.
Nie wiedzieć czemu zaintrygowało mnie, co chodzi mu
po głowie i nad czym tak intensywnie duma. Zwykle widziałam go jako dobrze
bawiącego się kolesia, a teraz najzwyczajniej w świecie wydawał się być czymś
poruszony.
– Chcesz… pogadać? – zaproponowałam, jak na mnie,
dosyć niepewnie.
Spojrzał na mnie, po czym z powrotem przed siebie. Miałam
wrażenie, że lekko się uśmiechnął, ale to musiało mi się pewnie tylko wydawać.
– Czasami mam serdecznie dosyć, że ludzie
postrzegają mnie jako jakiegoś debila. Mylą się.
– Skoro tak uważasz.
– Ty też tak o mnie myślisz. A ja nie jestem do
końca taki, jaki się niektórym wydaję – ciągnął dalej. – I nie, nie tłumacze
się, tylko… to trochę… bez sensu.
Zaskoczyła mnie jego nagła wylewność. Dziewczyny
zawsze mówiły, że nie jest typem faceta, który lubi filozofować, opowiadać o
sobie, a już na pewno się zwierzać.
– Ludzie wiedzą i myślą o nas dokładnie to, co sami
im o sobie pokazujemy – skwitowałam, nie chciałam jednak tego powiedzieć jako
docinki, a w jego przekonaniu mogło to tak zabrzmieć.
Krzysiek odwrócił się do mnie, podpierając ręką
głowę. Zapadła chwila ciszy, która w moim odczuciu zdawała się trwać o wiele
dłużej niż faktycznie. Niczego bardziej nienawidziłam jak milczenia. Chociaż
być może właśnie teraz spełniało ono swoją rolę. Być może teraz było ono
potrzebne. Uniemożliwiało przynajmniej wypowiedzenie kilku słów za dużo, co
mnie samej zdarzało się dosyć często. Z kolei Krzysiek bywał z natury dosyć
impulsywny, a przejaw tej nerwowości w tym momencie mógłby sprawić, że nasza
zwykła dyskusja przerodziłaby się w regularną kłótnię.
Leżeliśmy tak jeszcze chwilę, po czym Krzysiek bez
słowa wstał i udał się do barku. Zaczął przyrządzać jakiegoś drinka. Zamknęłam
na chwilę oczy i próbowałam choć przez chwilę odprężyć się i nie myśleć o
niczym. Gdy je otworzyłam, Krzysiek stał przede mną, trzymając dwa drinki. Jeden
podał mnie.
– Trzymaj – rzekł. – Tobie też, widzę, przyda się
trochę rozluźnić, bo też nie wyglądasz najlepiej.
– W końcu są nam coś winni za to zamknięcie – dorzuciłam
od siebie i uśmiechając się, wzięłam szklankę.
Drink był niesamowicie pyszny. Krzysiek chyba od
razu to zauważył, bo zaraz skwitował:
– Nikt ci nigdy nie zrobi lepszego drinka. – Po czym
sam wziął głębszy łyk.
I miał racje. Nikt nigdy wcześniej ani później nie
przygotował mi czegoś równie pysznego jak wtedy on.
Po kilku łykach poczułam się nieco lepiej, humor mi wrócił,
a sarkazm znikł. Zaczęłam się jednak zastanawiać, czy przypadkiem nie o to
właśnie mu chodziło.
– Zawsze jesteś taki poważny? – odważyłam się
zapytać.
– A ty zawsze jesteś taka dociekliwa? – odgryzł się,
oczy jednak zabłyszczały mu przyjaźnie.
Nie chciało mi się odpowiadać, więc sączyłam drinka
w milczeniu, za to on zrobił się nieco bardziej rozmowny.
– Wiesz, jesteś dla mnie zagadką – rzekł, wchodząc z
powrotem do łóżka. Siedzieliśmy teraz obok siebie. – Jesteś inna niż reszta.
– Proszę, rozwiń – zażądałam.
– Jesteś nie tylko ładna, ale też mądra i
inteligentna. A to niezmiernie rzadko idzie ze sobą w parze.
– A ty? Spotykasz się tylko z ładnymi głupimi
dziewczynami?
Oblizał wargi, po czym odłożył pustą szklankę na miejsce.
– Nie wierzę ci – rzucił, a stwierdzenie wydało mi
się zupełnie wyrwane z kontekstu. – Nie wierzę, że nie chciałabyś ze mną być. W
ten sposób. – Jego oczy zabłyszczały.
– Nie doceniasz mnie, kochany – odpowiedziałam pewna
siebie. – Nie jesteś w moim typie.
– A jaki jest twój typ? – Spoważniał jeszcze
bardziej.
– Miły, szczery, troskliwy… – zaczęłam wymieniać
rozmarzona – ale przede wszystkim wierny i nie grający na wiele frontów, jak ty.
– Marzysz o czymś nierealnym, wiesz?
– Wiem – rzuciłam ku jego zaskoczeniu, spuszczając
głowę.
Poczułam, że uważnie mi się przygląda. Czyżby mi
współczuł? Nie, nie on. On pewnie tylko szukał kolejnej okazji i kolejnej
ofiary, którą zdobędzie, a później porzuci i nigdy więcej nie zwróci na nią
uwagi, nigdy więcej nie zainteresuje się, co u niej. Być może właśnie
popełniłam błąd, zwierzając się i okazując słabość. Przyznając mu rację. On
doskonale wiedział, co robi. Wszystko to, każdy jego gest, każde słowo, czemuś miało
służyć. On zawsze miał jakiś plan, jakiś interes. Doskonale to wiedziałam, a
jednak coś się we mnie zmieniło. Czułam, że właściwie mogę mu o sobie
powiedzieć, mogę się otworzyć, a później zwalić to na alkohol i trudną
sytuację, w jakiej oboje się znaleźliśmy. Przecież to wszystko było takie
łatwe.
– Chcesz mnie przelecieć? – Sama nie wiem, kiedy wymsknęły
mi się te słowa.
Krzysiek jednak zdawał się być totalnie opanowany.
– Oczywiście – przyznał. – Ale nigdy bym tego nie
zrobił.
Nie rozumiałam, co ma na myśli. Albo ma się na kogoś
ochotę, albo nie.
– Co ci stoi na przeszkodzie? – drążyłam.
– Ty sama. – Zdawało mi się, że lekko się uśmiechnął.
– Poza tym cenię cię za twoją inność. Gdybym się z tobą przespał, stałabyś się
kobietą niczym nieróżniącą się od wszystkich tych, którymi tak gardzisz. Może
jestem kretynem, ale nie zrobiłbym ci tego.
Odetchnęłam z ulgą, po czym ułożyłam się, podobnie
jak wcześniej on sam, z dłonią podpartą o głowę.
– I tak byś mnie nie miał, nawet gdybyś chciał – zarzekałam
się.
– Tak uważasz? Wiesz… myślę, że gdybym chciał,
potoczyłoby się według mojego uznania, pomimo twoich przekonań.
– Też mi coś! – Wybuchłam śmiechem. – Jesteś zbyt
pewny siebie i bardzo się mylisz.
– Znam swoje możliwości.
– Łóżkowe?
Kiwnął głową. Nie rozumiałam, dlaczego nagle rozmawiamy
na takie tematy. Być może to przez ten alkohol, a być może przez zwykłą
ciekawość.
– Doprowadziłbym cię do orgazmu samymi pocałunkami,
maleńka.
– Nie ma czegoś takiego. – Byłam pewna.
– A zakład?
I w tym momencie nie wiem, co mi odbiło, ale jego
irytująca pewność siebie sprawiła, że miałam ochotę skończyć z nią raz na
zawsze i udowodnić mu, że się myli.
– Zgoda – rzuciłam przebiegle, tym samym
doprowadzając do drugiego momentu, od którego moje życie miało się zmienić.
– Jesteś pewna? – wyszeptał.
– Zaczynaj, zanim się rozmyślę – odrzekłam z
wyższością, a Krzysiek nachylił się nade mną, podpierając się rękami o łóżko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz