Tytuł: Komórki się pani pomyliły
Autor: Jacek Galiński
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2019
Liczba stron: 332
Gdy
dowiedziałam się, że powstaje druga część przygód Zofii Wilkońskiej, w mojej
głowie natychmiast pojawiło się mnóstwo pytań! No bo cóż takiego jeszcze mogło
by się wydarzyć? Pierwsza część była bardzo udana, lecz czy drugi tom jej
dorówna? Dzisiaj po przeczytaniu lektury mogę Was uspokoić i śmiało powiedzieć,
że Jacek Galiński zdecydowanie podołał kontynuacji – i to jak!
Ten
kto miał przyjemność zaczytać się w pierwszej części ten wie, jaką „cholerą”
jest bohaterka książki – starsza pani o dosyć specyficznym uosobieniu, które w
zależności od sytuacji może irytować, śmieszyć lub zachwycać. Tej kobiecie nie
straszna jest policja – zresztą według niej ona i tak do niczego się nie
nadaje. Nie straszni jej zaczepiający ją bezdomni – bo jak się okazuje z nimi również
można się zakolegować. Niestraszni jej także niebezpieczni gangsterzy, a nawet…
no właśnie.. kolejny trup!
„– Halo, proszę pana… – zwróciłam
się do nieboszczyka. – Czy pan z tego wyjdzie?”
Starsza
Pani po raz kolejny znajduje się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim
czasie, lecz jak by to ująć – gdzie diabeł nie może tam Wilkońską pośle. No i
posłał.. I przez to uruchomił lawinę kolejnych szalonych wydarzeń z udziałem
bohaterki.
Zofia
Wilkońska postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, aby wyjaśnić okoliczności
zaistniałej zbrodni. Musi jednak bardzo uważać, gdyż ofiara omyłkowo wzięta
zostaje za JEJ SYNA, a wszystko dlatego, że tup znajduje się w jego domu. Czy
to możliwe, aby jej syn miał coś wspólnego z tą sprawą? Autor w prawdziwy i zabawny
sposób pokazuje, jak matka, nawet żywiąc żale do swojego dziecka staje po jego
stronie. Postawa Zofii w tej sytuacji wydaje się być bezmyślna, ale czy jest
tak do końca?
W
tej części Autor nie tylko uczynił z Wilkońskiej dobrego detektywa, ale także
obdarzył ją smykałką do interesów (choć nie do końca legalnych). Nie poskąpił okazji
umieszczenia jej w klubie nocnym i nie pożałował jej znajomości z trójką
bezdomnych. Jak możecie się domyślać – dzieje się niesamowicie!
Jacka
Galińskiego ani na chwilę nie opuszcza ogromne poczucie humoru, z którym
spotykamy się już od pierwszej części. Ja śmiałam się co chwilę ;) Wydawało mi
się, że w tej części śmiechu było znacznie więcej, jednak jest to tylko moje
subiektywne odczucie. To, co trochę mnie zaskoczyło i bardzo zyskało moje
uznanie to, fakt, iż pomiędzy śmiechem i żartem Autor przemycił nam również kilka
naprawdę fajnych i wartościowych życiowych mądrości. Nie mogłam się powstrzymać,
aby nie wynotować, niektórych z nich:
„Bo co jest ważne? Nie rzeczy. One
raz są, raz ich nie ma. Przemija wszystko. Wszystkie przedmioty i zdarzenia.
Ważne jest to, co po nich zostaje, a zostaje po nich to, co jest w nas. W naszych
umysłach, pamięci, wspomnieniach. Jeżeli to zniknie, jeżeli się o tym zapomni,
to koniec.”
„ […] trzeba wziąć się w garść.
Walczyć o sobie . Nikt za nas nic nie zrobi, niczego nam nie da. Same musimy
sobie wszystko wywalczyć. Jeśli człowiek chociaż na chwilę się zatrzyma , to
tak naprawdę się cofa. Bo w tym czasie inni idą do przodu.”
Autor
pokazuje nam w książce, jak przewrotny jest świat, gdy oszustwo goni oszustwo.
Stawia przed nami również pewną postać, o której do tej pory była tylko mowa, a
której zniknięcie na pewno nie jednego czytelnika intrygowało. Natomiast
zakończenie – nieprzewidywalne.
Jeżeli
jesteście gotowi na dawkę humoru - momentami czarnego, na trochę mądrości
życiowych i dobrą zabawę – ta pozycja jest dla Was!
Premiera książki 30 października :)
Moja ocena: 10/10
Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwu W.A.B.
Wydawnictwu W.A.B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz