Monika Cipucha to wyjątkowa i – rzekłabym – dosyć
specyficzna persona, która sympatię czytelnika zdobywa właściwie już w
pierwszych trzech zdaniach powieści.
Jej życie to niekończące się pasmo wpadek i
wypadków, z których zawsze potrafi wyjść jakoś z twarzą. Czasami trochę
poobijaną, ale jednak. No i przede wszystkim z życiem.
„–Moniko, wiesz,
że zanim dotarłby do ciebie jakikolwiek napastnik, ty zdążyłabyś sama się
utopić, skręcić sobie kark i wpaść pod samochód.”
Dokładnie tak! Ta dziewczyna ciągle gdzieś wpada,
robiąc sobie krzywdę. Zresztą nie tylko sobie bo pech dosięga również jej
Sierściucha, który lubi pałętać się pod nogami, czy ukrywać cichaczem pod
kołdrą.
Bohaterka zamieszkuje z dwiema współlokatorkami,
które ewidentnie nie zostaną jej przyjaciółkami. Codzienne docinki i krzywe
spojrzenia to już standard. Życie Moniki przybiera tempa w momencie, gdy
otrzymuje pracę, której… w zasadzie nie powinna dostać! Ta posada to totalna
pomyłka, a Monika nie posiadając żadnych z pożądanych w niej kwalifikacji musi
wybrnąć z wielu niezręcznych sytuacji.
Pewnego pięknego, a może raczej pechowego jak co
dzień dnia, dziewczyna poznaje Julka – oczywiście nie obywa się przy tym bez
masakry i zażenowania. Mężczyzna jednak zaczyna interesować się dziewczyną. Muszę
przyznać, że sama tego nie rozumiem, gdyż Monika nie tylko nie należy do
najmądrzejszych, ale również zdarza jej się go obrazić, wpędzić w zażenowanie
czy tarapaty. Trochę szkoda, że autorka nie dała nam możliwości poznać wydarzeń
z perspektywy Julka, ponieważ bardzo chętnie poznałabym jego punkt widzenia.
Być może wtedy bardziej zrozumiałabym dlaczego jest takim „masochistą” . Mówiąc
krótko, ten chłopak ma do dziewczyny naprawdę anielską cierpliwość.
„- Moniko, nigdy
wcześniej nie spotkałem kogoś, kto by mnie w równym stopniu irytował, był tak
infantylny i drażniący, a jednocześnie intrygujący i wspaniały.”
Tych dwoje niezaprzeczalnie przyciąga do siebie
jakaś siła, a dokładniej chemia, która wciąż wisi w powietrzu niczym
gigantyczna chmura, która jest już bardzo ciężka, ale coś blokuje jej możliwość
wypadania się. Bohaterowie wielokrotnie podejmują próbę zaspokojenia swoich żądzy, jednak przewrotny los sprawia, że zawsze coś musi stanąć na
przeszkodzie, a Monika staje się tylko co raz bardziej poobijana. Z tego
również wynikają kłopoty i całkiem zabawne sytuacje.
Autorka stworzyła powieść nietuzinkową, pełną
humoru, obok której nie sposób przejść obojętnie. W każdym rozdziale częstuje nas
zabawną wpadką bohaterki, uatrakcyjniając interesującym przysłowiem.
Niesamowicie podobały mi się przekręcane przez bohaterkę słowa, które śmieszyły
do łez.
Chociaż polubiłam Monikę, to momentami odnosiłam jednak
wrażenie, jakby tego wszystkiego było za dużo, jakby była w tym lekka przesada,
ale to już musicie ocenić sami według siebie.
Jedno jest dla mnie pewne – ja bym z tą dziewczyną
nie wytrzymała długo! Poznając bliżej charakter bohaterki nasunęła mi się pewna
myśl. Czy ona przypadkiem nie jest spokrewniona z Zofią Wilkońską, stworzoną
przez Jacka Galińskiego? Co prawda w książce poznajemy uroczą i również
specyficzną babcię Moniki, jednakże obstawiałabym, że ma jeszcze jedną i w tej
roli nie widzę nikogo innego, jak właśnie Wilkońską!
Podsumowując, powieść Ewy Price jest doskonałą
lekturą na wakacje, przy której można się pośmiać i nieco wyluzować. Rozdziały
są krótkie, a akcja nigdy nie zwalnia, więc przez książkę brnie się bardzo
sprawnie. To była całkiem udana przygoda, którą zapamiętam na dłużej.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwo Wieża Czarnoksiężnika
Tytuł: Debeściara
Autor: Ewa Pirce
Wydawnictwo: Wieża
Czarnoksiężnika
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 228
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz