Wstęp Zawsze myślałem, że znam samego siebie. Byłem pewien, że jestem na tyle silny, że nikt

sobota, 18 października 2025

Recenzja perełek zapachowych do prania - Lenor Spring Awakening i Lenor Unstoppables

 

 

#współpracareklamowa dla LENOR 

 

Witajcie kochani! 💙

 
Dziś mam dla Was coś pachnącego - moją opinię o produktach, które ostatnio testowałam w swoim domu.
Tym razem w mojej pralni zagościły perełki zapachowe Lenor w dwóch wersjach:


🌸 Spring Awakening
💧 Unstoppables

 

To nic innego jak perfumy do prania w formie małych perełek, które mają zapewnić świeżość nawet do 12 tygodni (tak, też byłam ciekawa, czy to możliwe!).

Dodawałam je bezpośrednio do bębna pralki - razem z ubraniami. Prałam dosłownie wszystko: ręczniki, pościel, ścierki, a nawet dziecięce ubranka. Potem wszystko lądowało w suszarce.

I powiem Wam jedno – zapach po wyjęciu z suszarki był obłędny! 😍
Świeży, intensywny, ale nie duszący. Utrzymywał się naprawdę długo – nawet po kilku dniach w szafie czułam tę czystość i lekkość.
To było trochę tak, jakbym miała swój „domowy zapach”, który otula wszystko, co miękkie i czyste.

Podsumowując:
Obie wersje perełek naprawdę mnie zachwyciły, ale jeśli miałabym wybrać jedną - Spring Awakening skradło moje serce. Jest delikatniejsze, bardziej świeże i idealne do codziennego prania.
Unstoppables to z kolei mocniejszy, wyrazisty zapach – świetny do ręczników czy pościeli, które mają pachnieć jak z luksusowego spa.

Zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi, gdy pranie nie tylko wygląda, ale też pachnie perfekcyjnie. 💙
Dla mnie to mały domowy rytuał, który naprawdę poprawia humor

 

Moja ocena: 10/10 

#ŻyjemyZapachem #FeelGoodInLenor #LenorUnstoppables #perełkizapachowe #trnd

niedziela, 5 października 2025

Justyna Pawlikowska "Zakazana" - recenzja patronacka



Kamila przygotowuje się do ślubu, przekonana, że już wkrótce spełni się jej największe marzenie. Z zewnątrz jej związek z Łukaszem wydaje się niemal idealny — on jest czuły i troskliwy, ona pragnie go uszczęśliwiać. Jednak pod tą pozorną harmonią kryją się tematy, o których w związku trudno się rozmawia. Ich relacja, choć poprawna, zaczyna przypominać rutynę – pozbawioną emocji, namiętności i tej iskry, którą Kamila pamięta z przeszłości.


Wszystko zmienia się pewnego wieczoru, gdy podczas swojego panieńskiego Kamila niespodziewanie spotyka dwóch dawnych kochanków – Roberta i Macieja. Oboje przystojni, obaj zaręczeni, a jednak zupełnie różni. Robert to typ pewnego siebie uwodziciela, lubiącego dobrą zabawę i ryzyko, natomiast Maciek wydaje się bardziej wrażliwy, emocjonalny, i właśnie on zyskał moją większą sympatię.

To nieoczekiwane spotkanie staje się początkiem historii, która do tej pory istniała jedynie w fantazjach Kamili. Kobieta, znudzona monotonią swojego związku, daje się porwać zakazanemu pragnieniu. Z czasem ich spotkania nabierają coraz bardziej ryzykownego charakteru i przekraczają granice.

Czy Kamila odważy się przyznać narzeczonemu do zdrady?
Jaką rolę w tej historii odegra jej najlepsza przyjaciółka?
I czy naprawdę wszystko, co się wydarzyło, było dziełem przypadku?

„Zakazana” to nie tylko erotyk z wątkiem miłosnego trójkąta, ale przede wszystkim opowieść o kobiecie, która zatraciła siebie w poszukiwaniu szczęścia. O pragnieniu bliskości, które przerodziło się w uzależnienie. O intrydze, zdradzie i zazdrości, która potrafi zniszczyć nie tylko relację, ale i człowieka. To historia o tym, jak cienka bywa granica między namiętnością a upadkiem.

Książkę czyta się bardzo szybko, jest ona przepełniona wręcz pikantnymi scenami, a wszystko to autorka czyni lekkim piórem i ze smakiem.
 
Moja ocena: 9/10 
 
Współpraca reklamowa z:
Wydawnictwo Nowoczesne 


sobota, 27 września 2025

Honorata Szlęzak "Fatum" - recenzja patronacka

 

 


Honorata Szlęzak to autorka, która nie boi się tematów trudnych i bolesnych. W swojej twórczości z konsekwencją przygląda się ludziom stojącym na marginesie życia – tym, których doświadczenia naznaczone są cierpieniem, samotnością i poczuciem przegranej. Jej najnowsza książka „Fatum” to zbiór dwóch przejmujących opowiadań, w których wyraźnie wybrzmiewa pytanie o granice ludzkiej wolności i możliwość wpływania na własny los.


W pierwszej części poznajemy historię Doktorki – wykształconej, a jednak bezrobotnej kobiety, która marzy o bogactwie i lepszym życiu. Choć los niejednokrotnie daje jej szansę na odmianę, bohaterka nie potrafi jej wykorzystać. Brak wiary w zmianę sprawia, że pozostaje bierna, coraz mocniej pogrążając się w beznadziei.

Druga część to opowieść o Maji Witkowskiej – młodej kobiecie niesłusznie skazanej, której życie staje się pasmem dramatycznych doświadczeń aż do samego końca.

Proza Honoraty Szlęzak jest zarazem prawdziwa i niepokojąca. Autorka nie udziela łatwych odpowiedzi, ale otwiera przestrzeń do refleksji, prowadząc czytelnika w głąb dramatów swoich bohaterów. To opowiadania o gęstej atmosferze, pełne napięcia i subtelnych metafor, które sprawiają, że lektura staje się intensywnym przeżyciem.

„Fatum” nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. To książka, która stawia pytania o przeznaczenie i o to, czy człowiek może je przekroczyć, czy raczej skazany jest na odgrywanie roli narzuconej przez los. Literatura wymagająca – dla czytelników gotowych zmierzyć się z ciemniejszą stroną ludzkiej egzystencji.

Na uwagę zasługuje także warstwa językowa. Książkę czyta się szybko, bo składa się głównie z dialogów, które bywają jednak trudne do przebrnięcia – pełne wulgaryzmów, ulicznego żargonu i mocnych sformułowań. Ten styl może budzić opór, ale jednocześnie oddaje autentyczne brzmienie rozmów ludzi z określonego środowiska: blokowisk, marginesu społecznego, „ulicy”. Choć na co dzień nie przepadam za taką stylistyką, w tym przypadku uznaję ją za uzasadnioną – w pełni oddaje klimat miejsc i losy bohaterów.
 
Moja ocena: 8/10 
 
Współpraca reklamowa z
Wydawnictwo Nowoczesne 

środa, 17 września 2025

Tulia Topa "Jak rozbiłam szkło" - recenzja


 

Tulia Topa dorastała w rodzinie Świadków Jehowy. Jej dzieciństwo i młodość były podporządkowane restrykcyjnym zasadom narzucanym przez Ciało Kierownicze. Dodatkowym ciężarem był fakt, że ojciec pełnił funkcję starszego zboru – zamiast ułatwiać życie, sprawiało to, że Julia musiała być jeszcze ostrożniejsza. Każdy jej ruch był obserwowany i oceniany.

W pewnym momencie jednak nastąpił przełom. Tulia postanowiła odejść z organizacji, a to oznaczało, że w oczach rodziny i wspólnoty stała się kimś obcym, kimś „złym”. Została wykluczona, ale mimo tego nie żałowała swojej decyzji. To nie była łatwa droga, ale była jej własna.

W książce autorka prowadzi nas przez kolejne etapy swojego życia – od dzieciństwa po dorosłość. To nie tylko zapis wspomnień, ale też bardzo szczere pokazanie świata, w którym radość i wolność bywają tłumione pod przykrywką bezpieczeństwa. Podczas lektury cały czas miałam wrażenie, że Tulia to niezwykle silna i odważna kobieta. Nie każdy miałby tyle determinacji, by się wyrwać. I jeszcze mniej osób zdobyłoby się na to, by opowiedzieć swoją historię publicznie.

Dużym plusem jest styl – prosty, naturalny, sprawiający, że czytelnik czuje się jakby autorka siedziała obok i opowiadała wszystko wprost. Dzięki temu emocje są naprawdę intensywne i łatwo wsiąknąć w tę opowieść.

Na końcu książki czeka list do rodziców. Piękny, szczery i bolesny zarazem – to fragment, który mocno chwyta za serce i na długo zostaje w pamięci.

„Jak rozbiłam szkło” to książka, po którą naprawdę warto sięgnąć. Dla tych, którzy chcą zobaczyć, jak wygląda życie w zamkniętej wspólnocie religijnej. Dla tych, którzy sami znaleźli się w podobnym miejscu i szukają odwagi. Ale też dla wszystkich ciekawych świata. To mocne i prawdziwe świadectwo, które trudno odłożyć bez emocji.

 

Moja ocena: 9/10 

 

Współpraca reklamowa z
Wydawnictwem Znak  

środa, 10 września 2025

Recenzja kosmetyków od jokasklep.pl

 

 

Dzień dobry Kochani! 

 
Dzisiaj przychodzę do Was z moją opinią na temat kosmetyków, które otrzymałam od jokasklep.pl. Postanowiłam zaprezentować je w kolejności – od mojego największego ulubieńca po ten, który najmniej przypadł mi do gustu:

  1. Krem nawilżająco–rozświetlający Face-Queen – mój absolutny faworyt. Zawiera ekstrakt z brzoskwini i witaminę C. Stosowałam go zarówno na noc, jak i rano pod makijaż – w obu przypadkach świetnie się sprawdził. Skóra była nawilżona, promienna, a do tego ten cudowny zapach! (ocena: 5/5)

  2. Oczyszczający płyn micelarny Face-Queen – w składzie znajdziemy aloes i białą herbatę. Zapach jest obłędny! To chyba najlepszy płyn micelarny, jaki miałam od dawna. Skóra po nim jest świeża i czysta, naprawdę spełnia swoją rolę. (ocena: 5/5)

  3. Ochronny krem do rąk i paznokci – zawiera ekstrakt z figi, żurawiny, masło shea i glicerynę roślinną. Nawilża i regeneruje, a przy tym ma bardzo przyjemną konsystencję i delikatny zapach. Po jego użyciu uczucie nawilżenia utrzymywało się długo. Moje dłonie i paznokcie naprawdę potrzebowały takiego wsparcia. (ocena: 5/5)

  4. Micelarny żel pod prysznic Skin Progress – w jego składzie znajdziemy naturalne składniki: biomicele z ryżu, smoczy owoc i kompleks czterech owoców (granat, figa, morwa biała, miłorząb japoński). Działa antyoksydacyjnie i wygładzająco. Na początku zachwycił mnie zapach i ciekawa konsystencja, niestety po spłukaniu nie utrzymywał się on na skórze. Szkoda, bo chciałoby się nim pachnieć dłużej. Mimo to żel dobrze oczyszcza i pozostawia uczucie nawilżenia. (ocena: 4/5)

  5. Intensywnie nawilżające serum do paznokci z aloesem – to produkt, na który najbardziej czekałam… i niestety najbardziej mnie rozczarował. Z ogromnym trudem (i przy pomocy męża) udało mi się wydostać serum tylko raz. Być może trafiłam na wadliwą tubkę, ale konsystencja przypominała gęstą galaretkę i wydostanie jej na zewnątrz graniczyło z cudem. Wielka szkoda, bo lubię markę Eveline i często po nią sięgam, a moje paznokcie naprawdę potrzebowały takiego kosmetyku. (ocena: 1/5)

Podsumowując: dla mnie największe plusy testowanych produktów to ich piękne zapachy, właściwości nawilżające i naturalne składy.

Współpraca reklamowa z jokasklep.pl

czwartek, 4 września 2025

SANYTOL dodatek do prania - recenzja

 


#współpracareklamowa dla SANYTOL

Dzisiaj przychodzę do Was z produktem, który sprawia, że pranie staje się nie tylko skuteczne, ale i przyjemniejsze. Poznajcie SANYTOL – dodatek do prania o zapachu białych kwiatów.

Z marką SANYTOL miałam okazję zetknąć się już wcześniej, testując inny produkt, który zrobił na mnie świetne wrażenie. Tym razem było dokładnie tak samo – pełne zadowolenie!

Pranie wychodzi idealnie czyste, a piękny zapach utrzymuje się naprawdę długo. Najbardziej przekonuje mnie jednak fakt, że produkt ma właściwości dezynfekujące. Dzięki technologii Stop Odors SANYTOL eliminuje aż 99,9% bakterii, wirusów i drożdżaków – i to już w temperaturze 20°C.

Stosowałam go zarówno do prania kolorowego, jak i białego. Świetnie sprawdził się przy bieliźnie, ręcznikach, ściereczkach, pościeli, a także przy ubraniach mojej czterolatki, które często dostają mocno w kość. Efekt? Długotrwała świeżość i przyjemny zapach na długo po praniu.

Jeśli więc szukacie produktu, który skutecznie dezynfekuje, a jednocześnie nadaje ubraniom piękny zapach – SANYTOL na pewno Was nie zawiedzie!

 

Moja ocena: 10/10

#sanytol #dezynfekcja #higiena #sanytolstopzapachom #trnd

A.K. Benedict "Kapturek musi zginąć" - recenzja

 


A.K. Benedict proponuje czytelnikom kryminał, który łączy mrok baśni braci Grimm z brutalną rzeczywistością. Kapturek musi zginąć to historia, w której granica między fikcją a rzeczywistością zaciera się w niepokojący sposób.

Katie jest pisarką, która staje się ofiarą psychopaty. Określa się on jako Wilk. Jedynym zadaniem kobiety ma być tworzenie opowieści opartej na baśniach, które porywacz zamienia w scenariusze prawdziwych zbrodni. Każde słowo dziewczyny staje się potencjalnym wyrokiem śmierci, a bunt wobec Wilka grozi jeszcze większą tragedią. To literacka gra o życie, w której Katie musi decydować, czy ocalić siebie, czy innych.

Równolegle toczy się śledztwo prowadzone przez detektyw Lylę Rondell. Trop prowadzi do sprawy, która wstrząsnęła jej życiem przed laty – zaginięcia przyjaciółki. Teraz Lyla odkrywa, że koszmar powrócił, a przeciwnik, z którym się mierzy, wydaje się zawsze o krok przed nią.

Czy Katie przechytrzy swojego oprawcę?
Czy Lyla zdąży powstrzymać psychopatę?
I co kryje się w przeszłości, która wciąż nie daje o sobie zapomnieć?

Kiedy sięgnęłam po tę książkę, od razu pomyślałam: to musi być coś wyjątkowego. Sam pomysł wydał mi się świeży i intrygujący. Jednak początkowe rozdziały nieco mnie rozczarowały – akcja, która na starcie obiecywała dużo, nagle zwolniła, a jej miejsce zajęły nużące dialogi. Na szczęście później tempo znów przyspiesza i daje się porwać historii.

Ta powieść jest dla tych, którzy nie boją się literackiej podróży w najmroczniejsze zakamarki wyobraźni. Spodoba się również tym, którzy lubią historie nietuzinkowe, mroczne, niepokojące i czasami brutalne.


Moja ocena:  6/10

Współpraca z

Wydawnictwem Luna

piątek, 15 sierpnia 2025

Jacek Galiński " Zabójczy tandem" - recenzja


 


Wagon. Trup. Herbata. A w środku tego wszystkiego
– emerytka z Legionowa.

Czasami w życiu bywa tak, że chcąc uciec od jednych kłopotów, pakujesz się w kolejne. Tak właśnie jest w przypadku Sabiny, która postanawia dać nogę z domu starców. Emerytka udaje się na pociąg, którym pragnie dostać się do swojego domu, który – jak twierdzi – posiada. Jeszcze na peronie dostaje od młodej dziewczyny kubek z parującą, aromatyczną herbatą. Zadowolona wsiada do pociągu, ale jeszcze przed odjazdem okazuje się, że dołącza do niej szarmancki, choć nieco flegmatyczny Antoni. Choć Sabinka nie jest tym faktem zachwycona, szybko okazuje się, że rzep w postaci Antoniego to tak naprawdę mały pikuś w porównaniu z tym, co wydarzy się za chwilę.

W przedziale staruszka poznaje emerytowanego przestępcę, który nie zamyka ust, opowiadając całe swoje życie. Gdy w końcu mężczyzna milknie, wszyscy w przedziale oddychają z ulgą… do momentu, aż orientują się, że facet po prostu się przekręcił. Kiedy Sabina odkrywa, że eksprzestępca wyciągnął nogi tuż po wypiciu herbaty przeznaczonej dla niej, razem z Antonim postanawia wiać. I tu zaczyna się lawina nieprawdopodobnych wydarzeń, z którymi bohaterka musi się zmierzyć – wciąż mając u boku wiernego Antoniego.

Dlaczego ktoś chciał otruć starszą panią?

Jakich typów spod ciemnej gwiazdy przyjdzie jej jeszcze spotkać?

Czy Sabinka i Antoni dotrą w jednym kawałku tam, gdzie zmierzają?

Pióro Jacka Galińskiego jest mi doskonale znane, więc sięgając po tę pozycję, mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Autor serwuje sporą dawkę humoru, adrenaliny i niedowierzania. Sabina i Antoni tworzą duet, po którym czytelnik może spodziewać się dosłownie wszystkiego. Uwielbiam tych bohaterów, ich docinki i przepychanki słowne, które jednocześnie pokazują, że w gruncie rzeczy jednak trochę się lubią. Sabina jest nieustraszona i nie raz szokuje swoim zachowaniem przestępców, którzy depczą im po piętach. Czasami miałam wrażenie, że jest jakąś potomkinią Zofii Wilkońskiej – kto nie czytał poprzednich książek autora, gorąco zachęcam!

To, co szczególnie urzekło mnie w powieści Galińskiego, to fakt, że bohaterami książki są emeryci, którzy zazwyczaj kojarzą się nam z osobami spokojnymi, statecznymi i przewidywalnymi. Autor zamienia ich jednak w prawdziwe wulkany energii, pakując w tarapaty, o jakich młodsi nawet nie śnili. A później ci biedni bohaterowie próbują jakoś wyjść z opresji w jednym kawałku – ale im bardziej się starają, tym głębiej wplątują się w kolejne kłopoty.

„Zabójczy tandem” to komedia kryminalna, idealna zarówno na wakacyjne dni, jak i jesienne wieczory. Przygotujcie się na zaskoczenie, śmiech i odrobinę strachu. Ale przede wszystkim na historię, w której nigdy nie wiadomo, co wydarzy się na kolejnej stronie.

 

Moja ocena: 9/10

 

Współpraca reklamowa z: 

Wydawnictwo Znak