Wstęp Zawsze myślałem, że znam samego siebie. Byłem pewien, że jestem na tyle silny, że nikt

czwartek, 19 czerwca 2025

Katarzyna Grabowska "W kolorze krwi. Dziedzictwo przodków" - recenzja


Ta książka przyciągnęła mnie dosłownie wszystkim – nietuzinkową, przyciągającą wzrok okładką, mrocznym tytułem i intrygującym opisem. Historia Barbary i Adama, którzy po śmierci ojca tracą wszystko i zmuszeni są opuścić Atlantę, przenosi nas do Elizabethtown – rodzinnego miasteczka ich taty. Tam trafiają pod dach tajemniczej ciotki – kobiety z pozoru ciepłej i serdecznej, ale jednocześnie skrywającej coś, co budzi niepokój. Szybko okazuje się, że nie tylko ona ma swoje sekrety – równie niejednoznaczna jest nowa przyjaciółka Barbary oraz jej brat Lucas, nauczyciel historii.

Muszę przyznać, że klimat tej powieści całkowicie mnie oczarował. Tajemniczy, gęsty, lekko niepokojący – dokładnie taki, jaki uwielbiam. Co ciekawe, choć zwykle nie przepadam za długimi opisami i zdecydowanie bardziej cenię wartkie dialogi, tutaj było odwrotnie. Opisy wręcz hipnotyzowały, budowały atmosferę i sprawiały, że z przyjemnością zagłębiałam się w kolejne strony. To naprawdę rzadkość.

Niestety, mimo świetnego pomysłu, poczułam lekki niedosyt. Akcja rozwijała się bardzo powoli – za długo czekałam na moment, w którym „coś” się zacznie dziać. A kiedy już się zaczęło... zostało potraktowane zbyt pobieżnie. Szczególnie rozczarowała mnie relacja Barbary i Lucasa. Od początku było czuć między nimi napięcie, ale do niczego konkretnego nie doszło. Jeśli liczycie na romans, a już tym bardziej na sceny z nutą erotyki – uprzedzam: nic z tego. Wzdychanie i niewypowiedziane myśli to maksimum, na jakie możecie liczyć. Szkoda, bo przy tak mrocznym klimacie i potencjale tej historii, odrobina namiętności mogłaby dodać jej pikanterii i głębi.

Najbardziej wciągającym wątkiem okazała się dla mnie postać Nata – chłopaka zakochanego w Barbarze, który w toku wydarzeń odkrywa nie tylko pewne sekrety, ale i swoje... przeznaczenie. Jego wewnętrzna przemiana, decyzje i tajemnice wprowadziły do fabuły nową energię. To właśnie dzięki niemu końcówka książki była prawdziwie zaskakująca, mroczna i... mocna. Ostatnie sceny dosłownie wbiły mnie w fotel i mimo wcześniejszego zawodu, natychmiast pojawiła się we mnie chęć poznania dalszego ciągu.

Podsumowując: jeśli kochacie mroczne, tajemnicze opowieści z elementami nadprzyrodzonymi, krwawymi wydarzeniami i doskonale zbudowaną atmosferą – ta książka może przypaść Wam do gustu. Jeśli jednak liczycie na intensywną relację między bohaterami, rozwinięty wątek romantyczny czy choćby subtelne sceny zmysłowości – tutaj tego nie znajdziecie.


Moja ocena: 7/10

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem
Miasto Książek

piątek, 6 czerwca 2025

Szymon Mandrak "Wrócił?" - recenzja patronacka


 

Szymon Mandrak w swojej najnowszej powieści serwuje czytelnikom historię pełną napięcia, w której przeszłość brutalnie wdziera się w teraźniejszość. "Wrócił?" to nie tylko thriller z mocną zagadką kryminalną, ale też poruszająca opowieść o winie, utracie i trudnej sztuce mierzenia się z demonami własnej przeszłości.

Wiktor Białkowski, rozwiedziony trzydziestolatek, przyjeżdża do rodzinnej miejscowości, by odnowić dom z dzieciństwa i spędzić czas ze swoim ośmioletnim synem. Z pozoru zwykły wyjazd szybko zamienia się w dramat, gdy chłopiec znika w tajemniczych okolicznościach. Powraca koszmar sprzed lat — gdy jako dwunastolatek Wiktor był świadkiem makabrycznego morderstwa swojego przyjaciela. Nierozwiązana zbrodnia i stare traumy nie dają o sobie zapomnieć, a przeszłość zaczyna przypominać o sobie w najbardziej brutalny sposób.

Autor w mistrzowski sposób przeplata wydarzenia z przeszłości z teraźniejszością, budując gęstą atmosferę niepokoju. Emocje są tu na pierwszym planie — rozpacz ojca, strach o dziecko, wyrzuty sumienia i bezsilność wobec przeszłości. 

Mandrak nie szczędzi czytelnikowi mocnych wrażeń — brutalne opisy, sugestywne sceny i doskonale sportretowane dramaty wewnętrzne bohaterów sprawiają, że trudno oderwać się od lektury. Szczególne wrażenie robi konstrukcja głównego bohatera — Wiktor nie jest krystalicznym herosem, ale człowiekiem z przeszłością, błędami i słabościami, co czyni go jeszcze bardziej autentycznym.

Dialogi są proste - czasami może nawet zbyt proste, co momentami trochę jednak mi przeszkadzało. Podobnie jak niektóre sceny, których opis bywał zbyt długi, przez co zamiast budować napięcie - rozładowywał je. Nie powiedziałabym jednak, że to jakoś bardzo źle wpłynęło na całościowy odbiór powieści.  

"Wrócił?" to opowieść, która nie kończy się z ostatnią stroną — zostawia po sobie ślad i zmusza do refleksji nad tym, jak łatwo jedno wydarzenie może zaważyć na całym życiu. Idealna propozycja dla fanów thrillerów psychologicznych, którzy szukają czegoś więcej niż tylko wartkiej akcji.


Moja ocena: 8/10 

 

Współpraca reklamowa z 

Wydawnictwem WasPos 

piątek, 30 maja 2025

La Roche-Posay - DUET EFFACLAR na objawy trądziku u dorosłych - recenzja

 

 



Dorośli, przyznajcie się – kto z Was wciąż zmaga się z wypryskami i niedoskonałościami?
Tak, tak… trądzik potrafi dać w kość nie tylko nastolatkom, ale i nam, dorosłym.

Jakiś czas temu wpadły w moje ręce produkty od La Roche-Posay stworzone z myślą o walce z trądzikiem u dorosłych. W zestawie znalazłam:

  • EFFACLAR A.Z. Żel-Krem

  • EFFACLAR Skoncentrowane Serum

Miałam wobec nich spore oczekiwania – szczególnie że z innymi kosmetykami tej marki mam bardzo dobre doświadczenia i często po nie sięgam.

Co obiecuje producent? Skuteczne zwalczanie nawracających wyprysków i poprawę napięcia skóry.
Jak to wyglądało u mnie?

Testowałam tak: krem rano i wieczorem, serum wyłącznie na noc.

Efekty? Już po kilku dniach zauważyłam poprawę. Istniejące wypryski zaczęły szybciej znikać, skóra w wielu miejscach się wygładziła. Nowe niedoskonałości wciąż się pojawiały, ale... znikały znacznie szybciej niż zwykle.

Na plus muszę też zaliczyć fakt, że krem świetnie sprawdza się pod makijaż – nie roluje się, nie zapycha i jest hipoalergiczny, więc odpowiedni nawet dla wrażliwców.

Minus? Cena. Ale wychodzę z założenia, że za dobre kosmetyki warto zapłacić więcej – a ten duet naprawdę robi robotę.

Z czystym sumieniem polecam każdemu, kto szuka skutecznego wsparcia w walce z trądzikiem w dorosłym wieku!

Moja ocena: 10/10 

czwartek, 29 maja 2025

Kapsułki do prania Ariel Extra Stain Removal PODS+ -recenzja

 

#współpracareklamowa dla ARIEL.

Ile razy robię pranie w tygodniu?
Nie wiem. Straciłam rachubę gdzieś między ketchupem na bluzce, czekoladą na spodniach i błotem na wszystkim innym. Życie z trzylatką to nie bajka. To codzienna walka… z plamami.

I wtedy pojawiły się Ariel Extra Stain Removal PODS+ – jak wybawienie w małej kapsułce.

Nie spodziewałam się cudów, a tu proszę – ubrania czyste, plamy znikają, nawet te, które zdążyły już założyć rodzinę i planowały osiedlić się na stałe. Można prać na szybkim programie, w niższej temperaturze – efekt zawsze ten sam: jak nowe.

A zapach? Mmm… intensywny, ale przyjemny. Zostaje na ubraniach po suszeniu, co jest wyczynem samym w sobie. I co najważniejsze – nie przyprawia o ból głowy, a jestem w tej kwestii wybredna.

Myślę, że Ariel zagości w moim domu na stałe, bo skoro się sprawdza po co tracić czas i szukać dalej (można w tym czasie machnąć jedno pranie ;) ).  

 

Moja ocena: 10/10 

*przechowuj zawsze poza zasięgiem dzieci! 

 

piątek, 16 maja 2025

dr Mindy Pelz "MENO reset" - recenzja

 


Menopauza to etap, który prędzej czy później dotknie każdą z nas. Choć jest to naturalny proces biologiczny, często wiąże się z ogromnym wyzwaniem – zarówno fizycznym, jak i emocjonalnym. Dla wielu kobiet to czas pełen niepokoju, dezorientacji i poczucia utraty kontroli nad własnym ciałem. Huśtawki nastrojów, problemy ze snem, przybieranie na wadze czy uderzenia gorąca to tylko niektóre z objawów, które potrafią zdezorganizować codzienne życie. Jeszcze trudniejsze staje się to wszystko, gdy brakuje zrozumienia – ze strony otoczenia, lekarzy, a czasem nawet nas samych. Właśnie dlatego tak ważne są głosy, które przełamują ciszę wokół menopauzy i pokazują, że nie jesteśmy same. Jednym z nich jest książka dr Mindy Pelz „MENO reset”.

Na samym początku autorka zwraca uwagę na ważność tematu, a także przybliża z czym wiąże się okres menopauzy, co dokładnie dzieje się w kobiecym organizmie i jakie hormony są za to odpowiedzialne. Pierwsze strony dają ogromne wsparcie kobietom, pokazując, że nie są one odosobnione w tej drodze. Znajomość podstaw medycznych sprawia, że bardziej zaczynamy rozumieć pewne zmiany, a także zaczynamy dostrzegać, że wynikające z tych zmian emocje, zachowanie, nie są naszą winą, że za to wszystko odpowiedzialna jest biologia i…. pewne nasze nawyki, które utrwalaliśmy całe życie.

Na przykład stres, który w pewien sposób odkładał kortyzol w naszym organizmie, który to potrafi odezwać się nawet wiele lat później i siać spustoszenie. Ta kwestia w książce była dla mnie najciekawsza i najbardziej zaskakująca. Ale poza stresem ważny okazuje się nasz sposób żywienia. Autorka dzieli się planem postnego resetu, który ma za zadanie wspomóc kobietę zarówno przed jak i w trakcie trwania menopauzy, obniżając jej skutki.  

Szczerze powiedziawszy bardzo trudno jest mi oceniać tą lekturę. Dostrzegłam w niej bowiem zarówno ogromny potencjał i wsparcie, jak i niekiedy trudno było mi zrozumieć i zgodzić się z pewnymi kwestiami. Bo o ile początek wspierający kobietę i wyjaśniający pewne mechanizmy zachodzące w organizmie był dla mnie bardzo wartościowy, tak zupełnie nie przemawia do mnie prezentowany przez autorkę post. Nawet jeżeli on naprawdę pomaga (bo tego nie kwestionuję, choć nie stosowałam) to nie wyobrażam sobie postu „od kolacji do kolacji” (umarła bym z głodu, zasłabła, nie potrafiła myśleć i chodziła bym zdenerwowana, bo człowiek zdenerwowany to człowiek głodny xd). Post „trzydziestosześciogodzinny”  by mnie dobił. A post „suchy”, podczas którego przez 12 -24h nie spożywasz jedzenia, ani WODY … brak słów.. Autorka fajnie wyjaśnia działanie każdego z nich, jednak dla mnie brzmi to jednak absurdalnie, zbyt drastycznie.

Czy polecam tą pozycję? Nie… Ale uważam, że warto przeczytać początek, a zwłaszcza powinni zapoznać się z nim mężczyźni, aby lepiej potrafić zrozumieć kobiety wchodzące w ten trudny etap.

Moja ocena: 5/10

Współpraca reklamowa z

Wydawnictwo Znak

środa, 14 maja 2025

Chusteczki wodne nawilżane HiPP Babysanft Pure Water - recenzja

 




#współpracareklamowa dla @hipp.polska


Dziś chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami po przetestowaniu chusteczek nawilżanych marki HiPP. To produkt, bez którego nie wyobrażam sobie codziennego funkcjonowania – towarzyszy mi zarówno podczas spacerów z córką, jak i w domowych sytuacjach awaryjnych, kiedy liczy się szybkie i skuteczne działanie.

W ciągu ostatnich lat miałam okazję przetestować wiele różnych chusteczek nawilżanych – jedne były lepsze, inne rozczarowywały. Niestety, często trafiałam na produkty, które zostawiały nieprzyjemnie tłustą warstwę na skórze, a ich skład pozostawiał wiele do życzenia. Zdarzało się nawet, że po lekkim ściśnięciu z chusteczki wypływało coś, co bardziej przypominało mydlaną pianę niż delikatny płyn do pielęgnacji skóry.

Dlatego z ogromną radością i ciekawością sięgnęłam po chusteczki HiPP. Już po pierwszym użyciu wiedziałam, że trafiłam na produkt, który spełnia moje oczekiwania – a nawet je przewyższa.

Na szczególną uwagę zasługuje ich doskonale przemyślana konstrukcjapraktyczna klapka sprawia, że chusteczki nie wysychają, a sięganie po kolejną sztukę jest wyjątkowo wygodne i higieniczne. To niby detal, ale w codziennym użytkowaniu robi ogromną różnicę.

Jednak to, co dla mnie najważniejsze, to skład. Chusteczki HiPP zawierają zaledwie dwa składniki, z czego 99,9% to czysta woda. Brzmi jak banał, ale dla skóry – zwłaszcza tej delikatnej, dziecięcej – ma to kolosalne znaczenie. Nie ma tu zbędnych substancji zapachowych, drażniących dodatków czy tłustych filtrów. Używając ich, mam pewność, że nie obciążam skóry córki niepotrzebną chemią.

Co więcej, to chusteczki bezpieczne już od pierwszego dnia życia dziecka. To dla rodziców niezwykle cenna informacja – zwłaszcza w morzu produktów, które często z założenia nie nadają się dla noworodków.

Podsumowując – chusteczki HiPP towarzyszą mi teraz nie tylko podczas codziennych spacerów, ale i w każdej sytuacji, gdy potrzeba czegoś delikatnego, a zarazem skutecznego. Ich naturalny skład, wygodne opakowanie i bezpieczeństwo stosowania sprawiają, że z czystym sumieniem mogę polecić je każdemu rodzicowi – i nie tylko. To produkt, który naprawdę ułatwia życie.


Moja ocena: 10/10

Tu możesz zamówić produkty od HiPP

#delikatnoschipp #kosmetykihipp #hippbabysanft #hipppolska #mamapoleca #kosmetykidlaniemowlat#chusteczkinawilżane #trnd.


poniedziałek, 5 maja 2025

A.A. Milewska "Zaplątana w morderstwo" - recenzja patronacka

 


Lubisz książki, które trzymają w napięciu do ostatniej strony? Historie, w których wydarzenia są tak niepokojące, że za żadne skarby nie chciałbyś ich przeżyć osobiście? Teraz wyobraź sobie, że to Ty stajesz się bohaterem takiej historii – przypadkiem wplątujesz się w coś niebezpiecznego, a sprawca zbrodni zaczyna deptać Ci po piętach, bo masz coś, co może go zdemaskować.

Właśnie tak zaczyna się historia Magdy – kobiety, która podczas zwyczajnego festynu staje się nieświadomą posiadaczką dowodów mogących rozwiązać zagadkę brutalnej zbrodni. Śledztwo rusza pełną parą, a Magda, uparta i nieświadoma skali zagrożenia, coraz głębiej brnie w sprawę. Morderca nie pozostaje obojętny – zaczyna się nią interesować.

Spokojna dotąd codzienność Magdy zmienia się w pasmo lęków, niepewności i narastającej frustracji. Sprawa zaczyna coraz bardziej dotyczyć jej samej i ludzi, którzy są jej bliscy. Najbardziej przerażające jest jednak to, że sprawca znajduje się znacznie bliżej, niż mogłaby przypuszczać.

Magda to kobieta z charakterem – pewna siebie, inteligentna i bezkompromisowa. Nie gryzie się w język, a swoją siłą przyciąga mężczyzn. Nie brakuje więc kandydatów do jej serca – każdy z nich inny, każdy na swój sposób intrygujący.

Jest policjant – znajomy z dzieciństwa. Ceniący porządek, odpowiedzialny, próbujący chronić Magdę, choć ta niekoniecznie słucha jego ostrzeżeń. Kiedyś był typowym „złym chłopcem”, dziś nosi mundur i próbuje zadbać o bezpieczeństwo nie tylko Magdy, ale i całej społeczności poruszonej serią niepokojących wydarzeń.

Jest też Artur – ciepły, cierpliwy, wyraźnie zaangażowany emocjonalnie. Próbuje zdobyć jej serce, mimo że Magda wciąż go zbywa, choć nie może zaprzeczyć, że pociąga ją fizycznie.

I wreszcie – Wilk. Rafał Wilk. Człowiek z mroczną przeszłością, dobrze znany lokalnej społeczności ze względu na swoje kryminalne powiązania. Był w więzieniu, ma niechlubną reputację i początkowo wzbudza wyłącznie niechęć. Ale im więcej się o nim dowiadujemy, tym bardziej staje się fascynujący. Zarówno dla czytelnika, jak i dla Magdy.

Czy któryś z nich może być mordercą? A może sprawca trzyma się w cieniu, czekając tylko na odpowiedni moment, by ponownie zaatakować? Odpowiedzi poznacie dopiero na końcu.

„Zaplątana w morderstwo” to lekki, wciągający kryminał z wyraźnym wątkiem romantycznym, który dodaje fabule zmysłowości i emocjonalnej głębi. Autorka umiejętnie buduje napięcie, podrzucając nam fragmenty pisane z perspektywy sprawcy – krótkie, ale skutecznie podnoszące ciśnienie. Przypominają nam, że on gdzieś tam jest, blisko, obserwuje, czeka… Może planuje zemstę?

Czy Magda – z pozoru zwyczajna kobieta – zdoła się obronić? Czy uda jej się przejrzeć grę, zanim będzie za późno? Czy sprawiedliwość zatriumfuje?

Jedno jest pewne – zakończenie nie będzie oczywiste. Nawet jeśli wydaje Ci się, że znasz odpowiedź, autorka zadba o to, byś mimo to do końca miał wątpliwości, nawet jeśli się nie myliłeś w swojej teorii.

Choć dziś sięgam raczej po zupełnie inny rodzaj literatury, niegdyś pochłaniałam kryminały – i to te mocne, z przytupem. Muszę jednak przyznać, że mimo iż „Zaplątana…” to wersja nieco łagodniejsza, lżejsza, wcale nie wypada przez to gorzej. Są tu wszystkie elementy, których szukają miłośnicy gatunku: zagadka, napięcie, intryga i wciągająca akcja, która wyraźnie przyspiesza w drugiej połowie powieści. Przyznam szczerze – byłam początkowo zaskoczona, bo spodziewałam się większego tempa już od momentu festynu. Myślałam, że bohaterka od razu rzuci się w wir wydarzeń, uciekając z dowodami i walcząc o życie. Tymczasem autorka postawiła na stopniowe budowanie napięcia – i wyszło jej to dobrze.

Dlatego nawet jeśli na co dzień omijasz kryminały szerokim łukiem – daj tej książce szansę. Mam wrażenie, że to historia dość uniwersalna, która może przypaść do gustu naprawdę szerokiemu gronu czytelników.

Na uznanie zasługuje również świetnie pokazany motyw przyjaźni. Dorota i Sylwia – dwie bliskie Magdzie kobiety – są jej wsparciem na każdym kroku. Martwią się, wspierają, trwają przy niej nawet wtedy, gdy cień podejrzenia pada właśnie na nią. Pokazuje to, jak ważne jest mieć przy sobie ludzi, którym można zaufać – i jak nieoceniona bywa kobieca intuicja. Bo choć Magda nie zawsze była tego świadoma, od początku coś ją prowadziło. I może właśnie to uratowało jej życie.

Moja ocena: 9/10 


Współpraca reklamowa z:

Wydawnictwo AlterNatywne

piątek, 11 kwietnia 2025

Tusz do rzęs Maybelline News York Colossal Bubble oraz Błyszczyk do ust NYX PM Lip IV 02 Hydra Honey - recenzja


 

Dzień dobry Kochani! Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją dwóch obiecujących produktów:

1. Tuszu do rzęs Maybelline News York Colossal Bubble
2. Błyszczyka do ust NYX PM Lip IV 02 Hydra Honey 

Tusz miał za zadanie podkreślić spojrzenie, zapewniając przy tym efekt pełnych, lekkich wypełnionych objętością rzęs. Muszę przyznać, że mi nie każdy tusz się sprawdza, więc jestem dosyć wybredna pod tym kątem. Tusz od Maybelline sprawdził mi się w stu procentach! Faktycznie jego formuła jest lekka, można fajnie budować sobie ten efekt bez obaw przed sklejaniem się rzęs, tworzeniem grudek czy osypywaniem. Myślę, że skoro już trafiłam na tusz, z którego jestem zadowolone, będę się go trzymać! 

Moja ocena: 10/10

Błyszczyk od NYX również bardzo mnie zaskoczył. Po pierwsze kolor okazał się być totalnie dla mnie. Jak na błyszczyk ma spory i naprawdę ładny pigment. Pomimo tego, że ten pigment jest intensywny, produkt jest bardzo lekki, nawilżający. Nie towarzyszy uczucie ciężkości. Zupełnie nie czujecie, że macie go na ustach. Wygląda pięknie, naturalnie i do tego nawilża. Takie produkty naprawdę sobie cenię, bo dość już miałam ciężkich pomadek, błyszczyków sklejających usta i dających poczucie, że ciągle coś na tych ustach macie. Jeżeli chodzi o trwałość, to może nie jest to produkt, który będzie wam się trzymał cały dzień przy jednoczesnym piciu i jedzeniu, ale trwałość jest i tak całkiem spoko. A wiecie co jest jego najlepszą zaletą?Zwykle, gdy jakiś produkt zetrze się już trochę z ust, wygląda to bardzo niekorzystnie. Tu natomiast ten kolor potrafi być tak naturalny, że zauważyłam, że mniej rzuca się w oczy to, że trochę się starło. I to jest naprawdę ogromna jego zaleta. Nie wiem jak to się dzieje, ale gdy już znika robi to z gracją, elegancją i bez stawiania Was w niekomfortowej sytuacji..

Moja ocena: 10/10 (dała bym 11 xd)

 

Współpraca reklamowa z
Maybelline New York oraz NYX Professional Makeup

piątek, 4 kwietnia 2025

Płyn do czyszczenia SANYTOL - recenzja


 

#współpracareklamowa dla SANYTOL 


Płyn do czyszczenia SANYTOL ma za zadanie eliminować brud i bakterie. Z opakowania dowiadujemy się, że ma on działanie dezynfekujące, za co oczywiście ogromny plus dla niego. Stosuje się go bez spłukiwania, jest testowany dermatologicznie. 

Jest to produkt uniwersalny, a z tyłu opakowania wyszczególnione zostały powierzchnie, an których można go stosować: blaty, lodówki, stoły, kuchenki mikrofalowe, zlewozmywarki, kosze na śmieci, deski sedesowe, umywalki, prysznice, wanny, syfony, klamki, otoczenie dziecka, zabawki plastikowe, krzesełka do karmienia, przewijaki, akcesoria dla zwierząt, kuwety. 

Nie testowałam go na wszystkich tych powierzchniach, ale trochę go pomęczyłam, aby przekonać się o jego działaniu. To co zauważyłam jako pierwsze to jego zapach. Jest delikatny, a jednocześnie naprawdę bardzo ładny.

Świetnie poradził sobie na wszelkiego rodzaju blatach, a także w łazience (umywalka, wanna/prysznic, sedes). 

Fajnie też przecierało się nim podłogi!

Mój naturalny pesymizm nie pozwolił mi wierzyć w to, że produkt poradzi sobie z piekarnikiem zwłaszcza, że akurat był lekko przypalony po ostatnim grzaniu zapiekanek... a tu ku mojemu zaskoczeniu SANYTOL dał radę! I to bez problemu. 

Nie sprawdził mi się na lustrach, bo zostawiał smugi, ale nie będę tego oceniała - z tyłu opakowania nie wyszczególniono takich powierzchni, więc podejrzewam, że po prostu nie jest on do nich przystosowany. Potraktujcie to zatem jako dodatkowa informacja dla tych, którzy zastanawialiby się nad jego kupnem do mycia szyb/luster.

Produkt jest łatwy w użyciu. Do niego otrzymałam również 20 próbek płynu do mycia podłóg i innych powierzchni - część tych próbek została już rozdana najbliższym ku ich radości.  

Gdybym trafiła na SANYTOL ponownie w sklepie - z pewnością i zaufaniem bym po niego sięgnęła.

Moja ocena: 10/10  


Współpraca reklamowa z SANYTOL 

 

#PożegnajBródIBakterie

#sanytol

#sanytoldezynfekcja

#kompletneczyszczenie

#trnd 

środa, 2 kwietnia 2025

K.Bromberg "Poza zasięgiem" - recenzja

 


Camilla Moretti dowiaduje się, że będzie musiała przejąć pałeczkę w rodzinnej firmie Moretti Motorsports, w związku z nieciekawym stanem zdrowia ojca. 

Spencer Riggs ma jeden cel - wygrać Formułę 1. Dołącza do zespołu, którym zarządza Camilla i... oboje są tym faktem zaskoczeni, bowiem nie jest to ich pierwsze spotkanie. 

Tych dwoje miało okazję się już poznać w barze, w którym nieźle się zadziało i to za sprawą pocałunku, który... miał być wyłącznie dla wygrania zakładu Riggsa z kumplami. Ten pocałunek wywołał w obojgu jednak znacznie więcej skrajnych uczuć i emocji, niż mogłoby się wydawać. Z jednej strony przyjemny, z drugiej przyczynił się w pewnym stopniu do ich wzajemnej "nienawiści". 

Od tej pory pomiędzy bohaterami toczy się ognista wymiana słów, zabawne docinki, ale to jedynie potęguje gorące napięcie między nimi. 

To co było tu fajne, to motyw sportowy, którego faktycznie było sporo. Czasami bywa tak, że autor wymyśli sobie jakiś motyw, a później się go nie trzyma, więc tutaj ogromny plus za konsekwencję. 

Powieść napisana jest z perspektywy obu bohaterów, więc od samego początku sporo się o nich dowiadujemy i możemy ich dobrze poznać. 

Napięcie pomiędzy Camillą i Riggsem było genialne! Ich dialogi - niestety nieco mniej. Muszę przyznać, że dla mnie było ich zbyt wiele (a jestem ogromną fanką dialogów i zdecydowanie bardziej wolę je od opisów). Czasami się w nich jednak gubiłam i musiałam czytać jeszcze raz, aby wrócić na odpowiedni tor tego, o co bohaterom tak właściwie chodzi. To nie tak, że wszystkie były złe, bo było też sporo naprawdę dobrych i fajnych dialogów.  

Podsumowując, jeżeli lubicie ogniste romanse z nutą hate-love i interesuje was motyw sportowy, a już w szczególności Formuła 1 - ta książka jest dla Was. 

Moja ocena: 7/10

Współpraca reklamowa z

Wydawnictwem LUNA 

wtorek, 18 marca 2025

Natasza Socha "Udupione przez matki" - recenzja

 


Matka…

Powinna kojarzyć się z ciepłem, miłością i zrozumieniem.

Powinna być dla dziecka najważniejszą osobą w życiu, która w nie wierzy, zawsze pośpieszy z pomocą, utuli w smutku i doda otuchy.

Czasami bywa jednak tak, że matka nie posiada żadnej z tych społecznie przypisywanych i oczekiwanych cech, a treść relacji z nią jest dla dziecka tak traumatyczna, że ma to później swoje odbicie i negatywne skutki w jego późniejszym, dorosłym życiu.

Natasza Socha w swojej publikacji przedstawia historie kobiet, których relacje z matką dalekie były od ideału. Niektóre z nich głośno i otwarcie mówią o tym, że nie kochają własnej matki, inne z kolei cicho przyznają, że pomimo bólu i cierpienia, które im ofiarowała, wciąż darzą ją miłością i wciąż mają nadzieję, że zostaną zauważone, wysłuchane…pokochane.

Autorka w poszczególnych rozdziałach odnosi się do pewnych typów matek. I tak oto pokazuje doświadczenia kobiet z:

- matką rywalizującą,

- matką pogardliwą pogardliwą,

- matką nieczułą,

- matką alkoholiczką,

- matką, której nie było,

-matką przemocową,

- matką narcystyczną,

- matką, którą trzeba było się opiekować,

- matką symbiotyczną.

Wiele z tych historii pod pewnymi względami była do siebie podobna, inne z kolei wnosiły coraz więcej szczegółów, które wywoływały we mnie szok i niedowierzanie.

Ogromny podziw w stronę bohaterek tych historii, które zechciały podzielić się swoimi doświadczeniami. Dla wielu z nich napisanie o tym było jak terapia. Potrzebowały tego. A świat potrzebował o tym usłyszeć. Destrukcyjne relacje z matką są trudnym tematem. Choć społecznie istnieje świadomość takiego oglądu macierzyństwa, to jednak zagłębienie się w takie historie konkretnych osób to zupełnie inny wymiar zrozumienia i świadomości. Tą książkę powinna przeczytać każda przyszła jak i obecna matka, aby mieć dobitną świadomość tego, jakich błędów nie należy popełniać i jaki mogą one rzutować na psychikę dziecka w okresie jego dzieciństwa, dojrzewania, jak i dorosłości. Książkę powinna przeczytać każda osoba, która zmaga się z podobnym problemem, aby uświadomić sobie, że nie jest sama i jak ważna jest rozmowa o tym – z przyjaciółką, z terapeutą, a nawet zwykłe spisanie doświadczeń i towarzyszących im uczuć na papierze.

Bardzo pozytywnie odebrałam końcowy komentarz autorki, który był tu bardzo potrzebny, tak więc fajnie, że odniosła się jeszcze później do tego, zwracając dodatkowo uwagę czytelnika na wszystko to, czego sam mógł nie uchwycić, a co warte poddania refleksji. Na koniec autorka nie mydli nam oczu przyznając, że uzdrowienie ran po takiej matce nie jest łatwe, ale wskazuje nam pewną drogę, na końcu której możemy uzyskać ukojenie. Pierwszym krokiem w tej drodze jest zrozumienie. To od niego należy zacząć, by moc ruszyć dalej.

To pełna emocji lektura, którą jako dorosłej już kobiecie, matce małej dziewczynki nie łatwo było mi czytać. Jednocześnie przez cały ten czas myślałam sobie, że nasza córka jest szczęściarą, że ma takich rodziców jak my. A na końcu zdałam sobie sprawę, że to błędne myślenie, chybna najgorsze z możliwych. Bo to, że jesteś dobrym rodzicem dla swojego dziecka, to nie ma być żaden fart. To powinien być normalny i naturalny stan rzeczy, który jak uświadamia nam autorka nie zawsze ma miejsce.

Moja ocena: 10/10

 

Współpraca reklamowa z 

Wydawnictwem Pascal