Wstęp Zawsze myślałem, że znam samego siebie. Byłem pewien, że jestem na tyle silny, że nikt

czwartek, 1 lutego 2024

L.J.Shen "Thorne Princess" - recenzja

 

 

Gdybym miała jednym zdaniem opisać tą książkę, powiedziałabym tak: jest to powieść, która na początku stwarza pewne pozory, jednak z każdą kolejną stroną przekonujesz się, że się myliłaś(eś).

Brzmi znajomo? Komuś z czymś się
to kojarzy?

Mi bardzo… z sytuacją, gdy ktoś kogoś ocenia, zupełnie nie mając pojęcia o jego życiu, doświadczeniach, skrywanych sekretach i bólu jaki nosi w sobie. Czasami znacznie łatwiej jest nam wyrobić sobie jakąś opinię na podstawie jednego zdarzenia, jednej rozmowy, czy jednej plotki. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że później sami przyczyniamy się do tego, że ktoś dla innych staje się takim nieodgadnionym, nieodkrytym „pozorem”.

Dobra, teraz w końcu fabuła… J

Hallie Thorne jest młodszą córką byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Od dawna ma przyklejoną łatkę głupiutkiej dziewczyny bez ambicji, imprezowiczki, która poprzez swoje występki jest wstydem dla całej rodziny. Gdy paparazzi fotografuje jej niefortunnie wystającą pierś, ojciec Hallie traci cierpliwość i sięga po ostateczność…

A jest nią Ransom Lockwood – funkcjonariusz ochrony osobistej, który od tej pory ma za zadanie „naprawić” Hallie. Ransom wydaje się być z perspektywy ojca dziewczyny doskonałym wyborem. Jest naprawdę dobry w tym co robi, nieustępliwy, niewzruszony. Uchodzi w swojej branży za „maszynę”, która odcięta jest od uczuć i której nigdy nic nie rozprasza.

Dla Hallie jest on prawdziwym koszmarem. Nie dość, że jest on mrukliwym gościem, to jeszcze pozbawia on ją niemalże wszystkiego, co sprawia jej radość. Zabiera jej nawet telefon i konfiskuje karty kredytowe.

Trzeba mu przyznać, że jest niesamowicie przystojny, jednak posiada on wiele mrocznych, a nawet obrzydliwych sekretów.

Bohaterowie od samego początku skaczą sobie do gardła, robią na złość i oboje sporo na tym tracą. Totalnie nie mogą dojść do porozumienia.

Jakby wredny ochroniarz to było za mało, Hallie zmaga się również z innymi trudnościami. Przez decyzje ojca nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół….

Przez postępowanie rodziców całe życie myślała, że jest głupia, a okazało się, że to tylko i aż pewna zaniedbana kwestia z jej dzieciństwa….. którą rodzice oczywiście woleli zamieść pod dywan, niż jej pomóc….

Starsza siostra jest wobec niej niemiła i na każdym kroku czy to słowem czy zachowaniem pokazuje jej, że Hallie jest gorsza.

No i jeszcze przyszły mąż siostry….. ten wątek roztrzaskał moje serce na drobne kawałki… byłam tak zła …. Eh… musicie sami przeczytać.

W pewnym momencie Ransom i Hallie zaczynają wzajemnie zauważać w sobie coś znacznie więcej, niż każde z nich pokazuje światu. Okazuje się, że oboje są zupełnie inni niż na pozór mogło by się wydawać. A ich tajemnice zaczynają wyjaśniać dlaczego są tacy jacy są i dlaczego postępują w określony sposób.

Oboje nieco łagodnieją i zaczyna ich do siebie ciągnąć. To jednak nie do końca jest dobry pomysł.

Czy dojdzie między nimi do czegoś więcej?

Jak ogromne, bolesne sekrety w sobie skrywają?

Co wydarzy się, gdy wyjdą one na jaw?

Czy rodzina Hallie się kiedyś zmieni? Czy ona im wybaczy?

Gdy dostałam do recenzji tą książkę, byłam przekonana, że trzymam w ręku kolejny gorący romans jakich wiele na rynku wydawniczym.

Jest to romans i jest bardzo gorący, ale….. jest też czymś o wiele więcej. Pokazuje jak bardzo stereotypy niszczą nasze życie. Jak bardzo niszczą nas skrywane sekrety i traumy, złe relacje i niedopowiedzenia, a także brak możliwości wytłumaczenia się. Muszę przyznać, że sama nabrałam się co do prawdziwego charakteru głównej bohaterki i w nabraniu tym trwałam chyba przez połowę książki. Autorka wykreowała świetnych bohaterów pierwszoplanowych i naprawdę genialnych drugoplanowych. Pokazała coś znacznie więcej niż przemianę z przystojnego macho i gorące sceny miłosne. Właściwie muszę wam powiedzieć, że przez prawie całą książkę myślicie, że czytacie romans/erotyk, a później zaczynacie rozumieć, że ta książka nie była o tym. To znaczy była, ale nie tylko. Ja wiele dzięki tej historii zrozumiałam, w jednej kwestii nawet bardzo utożsamiłam się z Hallie i bardzo mocno chciałam ją przytulić. Później odetchnęłam, bo przypomniałam sobie, że to tylko książka…. aby za chwilę do mnie mogło dotrzeć, że ta „tylko książka” pokazuje coś co dzieje się bardzo często, a na co wielu z nas jest ślepych, niewrażliwych i co wielu z nas osobiście doświadcza. 

Rzadko to robię, ale…

Moja ocena: 10/10

 

Współpraca reklamowa z

Wydawnictwem LUNA

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz