Wstęp Zawsze myślałem, że znam samego siebie. Byłem pewien, że jestem na tyle silny, że nikt

piątek, 26 grudnia 2025

Joanna Świątkowska "Umowa na zemstę" - recenzja

 


Dawno nie miałam w rękach książki, która tak konsekwentnie trzymałaby poziom i jednocześnie ciągle mnie zaskakiwała. Umowa na zemstę Joanny Świątkowskiej to historia, która zaczyna się jak klasyczny romans hate-love z motywem zemsty, a bardzo szybko pokazuje, że pod tą etykietą kryje się coś znacznie głębszego. 

Karlie po zdradzie narzeczonego i przyjaciółki nie wybiera ucieczki ani roli ofiary. Wręcz przeciwnie - chce odzyskać godność i kontrolę nad własnym życiem. Kluczowy jest tu jednak wybór „partnera do zemsty”. Rhys nie jest przypadkowym mężczyzną. To były szef jej chłopaka. Ten fakt dodaje całej historii ostrości, bo zemsta przestaje być tylko emocjonalna, a zaczyna uderzać dokładnie tam, gdzie najbardziej boli. I to działa. 
 
Rhys to jedna z tych postaci, które zostają w głowie na długo. Chłodny, zdystansowany, z reputacją człowieka bezwzględnego, a jednocześnie pełen pęknięć, których nie widać na pierwszy rzut oka. Autorka nie wykłada kart na stół od razu - przeciwnie, co jakiś czas wytrąca czytelnika z poczucia, że „już wszystko wie”. Gdy wydaje się, że rozumiemy Rhysa albo Karlie, nagle dostajemy kolejny fragment przeszłości. Czasem bolesny, czasem wręcz przerażający, ale zawsze taki, który zmusza do zatrzymania się i refleksji.
 
Napięcie między bohaterami jest tu elektryzujące, wręcz fizycznie odczuwalne, ale to zdecydowanie nie jest pusty pociąg seksualny, jak w wielu powieściach tego typu. Tu wszystko buduje się powoli i sensownie. Między Karlie a Rhysem iskrzy, bo spotykają się dwie silne osobowości, dwa charaktery z bagażem doświadczeń, a nie tylko dwa ciała reagujące na siebie automatycznie. Ich relacja rozwija się krok po kroku - w rozmowach, w spojrzeniach, w napięciu zawieszonym między jednym zdaniem a kolejnym. To nie są puste dialogi o tym, jak bardzo się pragną, tylko ważne, często trudne rozmowy, które odsłaniają ich lęki, granice i słabości. A jednocześnie nie brakuje tu świetnych przepychanek słownych, ironii, ciętych ripost i momentów, które bawią. Dzięki temu ich relacja jest prawdziwa. Kibicujemy jej, bo naprawdę chce się patrzeć, jak się do siebie zbliżają.
 
Ogromnym atutem tej powieści są też postacie drugoplanowe. Przyjaciółki, rodzice, rodzeństwo - nikt tu nie jest tylko tłem. Każda z tych osób ma swoją rolę, swoje emocje i wpływ na bohaterów. Relacje rodzinne bywają trudne, niewygodne, nieidealne – i właśnie dlatego tak prawdziwe. Dzięki nim świat przedstawiony w książce wydaje się kompletny, żywy i bardzo ludzki.
 
To, co szczególnie doceniam, to sposób, w jaki autorka pisze o przemocy psychicznej, manipulacji i długofalowych skutkach toksycznych relacji. Bez patosu, bez moralizowania, za to z ogromną świadomością emocjonalną. Ta książka nie tylko opowiada historię  - ona pokazuje, jak łatwo można się rozsypać i jak trudno potem poskładać siebie na nowo.
 
I muszę to powiedzieć wprost: narracja trzecioosobowa, której zwykle nie lubię, tutaj sprawdziła się znakomicie. Dała przestrzeń na wielowymiarowość postaci i pozwoliła autorce w pełni pokazać swój warsztat. To nie jest przypadkowo napisana historia - to bardzo świadomie poprowadzona opowieść.
 
Dla mnie „Umowa na zemstę” to książka zupełnie inna niż większość romansów z tego gatunku. Jeśli mam wystawić ocenę, to bez wahania 10/10. I z pełnym przekonaniem, że takich historii chce się czytać więcej.

Moja ocena: 10/10
 
Współpraca reklamowa z 
Wydawnictwem WasPos 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz