Wstęp Zawsze myślałem, że znam samego siebie. Byłem pewien, że jestem na tyle silny, że nikt

sobota, 25 maja 2024

Magda Rysa "Historia dwóch miłości" - recenzja



Mieliście kiedyś w książce do czynienia z historią w historii? Z takim właśnie zabiegiem spotykamy się w powieści Magdy Rysy i muszę powiedzieć, że dla mnie było to bardzo ciekawym doświadczeniem.

Główna bohaterka jest dojrzałą kobietą, która pozornie ma poukładane życie. Ma męża, pracę a w wolnych chwilach pisze książki. 

Wieść o zdradzie męża burzy jednak jej życiowy spokój i sprawia, że wszystko wywraca się do góry nogami. Postanawia “zaczepić się” w Henrykowie - malowniczym i urokliwym miejscu, w którym znajduje się piękny pałac. To właśnie po nim oprowadza ją tajemniczy mężczyzna, a cały ten urok sprawia, że w jej głowie pojawia się historia Melanii i Lucjana, których historia toczy się niemalże równolegle z jej.. 

Kobieta decyduje się związać swój los z tajemniczym mężczyzną, który poświęcił jej tak wiele uwagi i pokazał pałac. Jednak czy to dobry pomysł? Czy to uczucie będzie miało szansę zaistnieć i utrzymać się w prawdziwym życiu? 
Jak potoczą się losy bohaterów zarówno tych prawdziwych jak i tych, których stworzyła Emilia? Czy drogi tej czwórki będą podobne, czy jednak rozjadą się w przeciwnych kierunkach? Która para będzie miała szansę na szczęście?

W tej powieści spodobały mi się dwie rzeczy. Po pierwsze główna bohaterka, która jest dojrzałą osobą, a naprawdę trudno ostatnimi czasy o takie w powieściach. Była to dla mnie genialna odmiana i przemile spędziłam czas z Emilią. Kolejnym atutem była przepiękna sceneria w której rozgrywa się opisana przez autorkę historia. To się czytało jednym tchem, coś niesamowitego. Trudno mi mimo to ocenić książkę, bo ja jednak jestem twardą fanką akcji i raczej lubię jak jest ona bardziej zawrotną. Tutaj tego nie znajdziecie, ale dla osób, które lubią podobne klimaty i obejdą się bez zawrotnych akcji ta pozycja przypadnie zdecydowanie do gustu. 

Moja ocena: 8/10
 

Współpraca reklamowa z 
Wydawnictwo WasPos 


niedziela, 19 maja 2024

Megan Brandy "Złodziej mojego serca" - recenzja




Romans mafijny to ostatnio moje ulubione klimaty, dlatego też chętnie sięgnęłam po tą książkę. 


Ona jest córką faceta, który stoi na czele mafii. Od zawsze przygotowywana do tego świata kiedyś to ona stanie na jego czele..


On jest chłopakiem po przejściach, zniszczonym przez życie, pragnącym zemsty. 


Z jednej strony oboje różnią się od siebie z drugiej zaś mam wrażenie, że są do siebie trochę podobni. Gdy się spotykają pomiędzy nimi pojawia się napięcie, pożądanie, ale także mrok i tajemnice. Ojcu dziewczyny może nie spodobać się ta relacja, bowiem mam wobec córki zdecydowanie inne plany.


Muszę przyznać, że pierwszy raz w życiu miałam do czynienia z taką książką… z książką, w której już od pierwszych stron się pogubiłam. Panował w niej niemały chaos, momentami czułam się jakbym czytała całkiem inną historię niż ta, której opis mnie tak zachęcił. Później, gdy fabuła wreszcie zaczynała być bardziej klarowna i wracała na jakiś tor, za jakiś czas ponownie wydarzał się ten chaos. 

Niespecjalnie polubiłam bohaterów i to również było dla mnie nowe uczucie. Niestety nie wracałam do tej książki z ochotą, dlatego też dużo czasu zajęło mi dobrnięcie do końca. 


Motyw sam w sobie dla mnie wydaje się genialny. Uwielbiam książki z motywem mafii, zakazanego uczucia, zaaranżowanego małżeństwa, pełne niebezpieczeństwa i tajemnic. I tu to wszystko było, jednak z wykonaniem poszło coś jakby trochę nie tak… :(. Były tu oczywiście i fajne momenty, pełne pasji, napięcia i zaskoczenia dlatego uważam, że komuś na pewno ta książka przypadnie do gustu. 


Moja ocena: 5/10

 


Współpraca reklamowa z 

Wydawnictwo LUNA

sobota, 11 maja 2024

Adrian Chrząszcz "Osiedle martwych marzeń" - recenzja patronacka

 


Witajcie kochani! Czy są wśród Was fani horrorów?

Przyznam szczerze, że uwielbiam takie klimaty, częściej jednak sięgam po nie na ekranie, aniżeli na papierze. Bardzo fajnym doświadczeniem było więc zanurzyć się w taki nastrój w literaturze.

„Osiedle martwych marzeń”…. tytuł przyprawia o dreszcze, a jakie uczucia wywołuje wnętrze książki?

Książka przedstawia dziewięć opowiadań, które zabierają czytelnika w głąb jego największych obaw, najstraszliwszych tajemnic i groźnych istot. Poznajemy miejsca, do których nigdy nie chcielibyśmy dotrzeć. Bohaterom tych historii się to jednak udaje i przypłacają za to życiem, obłędem….

Jeżeli chodzi o tego typu klimaty, to jestem niezwykle wybredna i krytyczna. Filmy tego typu rzadko potrafią mnie wystraszyć, bo zbyt bardzo przewidywalne się dla mnie stały. Jednakże aby wystraszyła czytelnika książka to już naprawdę wymaga ogromnego talentu ze strony autora. I tutaj tego talentu nie zabrakło!!!! Z każdą stroną miałam coraz większą gęsią skórkę. W zasadzie przy niektórych historiach obawiałam się tego co ujrzę na kolejnej stronie. Adrian Chrząszcz stworzył genialnie przerażający klimat, a historie łączyły w sobie fikcję z autentycznością. I to właśnie przerażało najbardziej… gdy ta fikcja kryła w sobie ziarno prawdy. Kolejną zaletą była niewielka objętość każdego opowiadania, dzięki czemu historia się nie nudziła, nie trzeba było zbyt długo czekać na rozwój akcji, która toczyła się wartko i tajemniczo. I co najważniejsze – element zaskoczenia! Uwielbiam, gdy historia na samym końcu zaskakuje. To sprawia, że macie ochotę szybko zanurzyć się w kolejną.

Książkę tą miałam przyjemność objąć patronatem i jestem dumna z tego, że okazała się być tak dobra. Gratuluję autorowi i czekam na kolejne mroczne historie spod jego pióra. Myślę, że miłośnicy tego typu klimatów, a także mocnych wrażeń, lubiący odkrywać mroczne sekrety, bać się i na końcu zaskakiwać – będą zadowoleni.

Moja ocena: 8/10

 

Współpraca reklamowa z:

Wydawnictwo AlterNatywne

(patronat medialny)

środa, 8 maja 2024

Swiffer. Zestaw do usuwania kurzu - recenzja

 


Jestem ogromną fanką czystości. Lubię nie tylko mieć czysto, ale również uwielbiam sprzątać, a czynność ta sprawia mi wiele radości. Nie mógł więc umknąć mojej uwadze SWIFFER – zestaw do usuwania kurzu. 

Testowałam go z radością, ale i z pewną dozą niepewności… szczerze powiedziawszy nie wierzyłam, że tak niepozorny produkt może jakoś fajnie działać. I wiecie co…? Teraz jest mi trochę głupio z powodu tego mojego początkowego braku wiary. 

Muszę przyznać, że Swiffer świetnie daje sobie radę z kurzem znajdującym się na wszelakich powierzchniach. Moje zaskoczenie swój początek miało na balkonie, który to kurzy się niemiłosiernie. Jako że akurat przyszła fajna pogoda postanowiłam przygotować go na ten czas. I dosłownie mnie zatkało… do tej pory parapety jak i stolik czyściłam pryskając płynem, a następnie przecierając ręcznikiem papierowym. I nie wierzę, że to piszę, ale Swiffer sprawdził się o wiele lepiej, niż mój dotychczasowy sposób. Za jego pomocą wyczyściłam również rowerek, a także burko w domu, stół, półki na książki, a nawet lustro. 

Zaletą produktu jest fakt, że bez problemu można dotrzeć nim w najmniejsze i najciaśniejsze zakamarki. Do tego jest on w dotyku tak milusi… a materiał ten właśnie sprawia, że doskonale zbiera nieczystości, nie pozostawiając przy tym smug. Jestem zadowolona z tego produktu i przyznam, że gdy mi się skończy to planuję po niego sięgnąć ponownie tym razem na własną rękę (ten bowiem otrzymałam do recenzji). Nieczęsto zdarza się, że później sama ponownie nabywam testowany produkt, ale tutaj nie ma innej opcji jak ta, że Swiffer zostanie ze mną na dłużej ;). A czy wy macie swój ulubiony produkt do sprzątania? 

Moja ocena: 9/10 


Współpraca reklamowa z

trnd oraz Swiffer

środa, 1 maja 2024

Alicja Sinicka "Detektywi z podstawówki. Tajemnica kierowcy Ogórka" - recenzja

 


Bohaterów tej powieści poznajemy w momencie, gdy wybierają się na klasową wycieczkę do Gospodarstwa pod Chmurką. Jeszcze przed wyjazdem zdarza się coś nieoczekiwanego, co będzie miało wpływ na resztę tej historii - Karol gubi swój ukochany zegarek i…. zaczyna podejrzewać o kradzież kilka osób. Najpierw wszystko wskazuje na nową koleżankę, która nosi taki sam zegarek i totalnie wydaje się on do niej nie pasować… kolejne podejrzenia padają na kolegę, u którego na nadgarstku daje się zauważyć ślad po zegarku, a przecież on nigdy zegarka nie nosił. Podejrzenia idą jak z płatka, a kolejną zagwozdką dla przyjaciół jest naburmuszony kierowca autobusu, który dziwnie się zachowuje. Czy ma on coś wspólnego ze zniknięciem zegarka? A może ze zniknięciem Moreli - suczki właścicielki, do której nie pałał sympatią, zupełnie tego nie kryjąc?

 

Przyjaciele wchodzą w rolę detektywów i starają się rozwiązać wszelkie zagadki. W międzyczasie oczywiście, bo przecież wciąż są na super wycieczce, na której czeka na nich wiele ciekawych aktywności jak np karmienie zwierząt, dojenie krów czy jazda konna. 


Muszę przyznać, że od tej strony nie znałam autorki lecz bardzo mi się ta strona podoba :). Alicję Sinicką znamy głównie z mroczniejszych powieści, a tutaj mamy pełną humoru i morału opowieść dla młodszych czytelników. Chociaż w zasadzie nie tylko dla nich, bo uważam, że również dorosły dobrze spędzi z nią czas i wyciągnie z tej historii coś dla siebie. Nie spodziewałam się, że cała historia dąży do pewnego morału… nie zdradzę wam jaki to morał, ale mogę zapewnić, że jest to coś o czym często zapominamy i popełniamy ten błąd.


Książkę czyta się bardzo szybko, nie jest ona długa, czcionka jest przyjemna i dzięki swojemu rozmiarowi nie męczy oczu. Sama historia jest zabawna, trzyma w napięciu i potrafi nieźle wciągnąć czytelnika. 


Moja ocena: 8/10

 


Współpraca reklamowa z wydawnictwem 

Skarpa Warszawska