Czy istnieje idealny moment, aby powiedzieć drugiej osobie, że odchodzisz… że już nie chcesz z nią być?

Czy istnieje idealny moment, aby powiedzieć drugiej osobie, że odchodzisz… że już nie chcesz z nią być?
Witajcie! Przychodzę do Was dzisiaj z moją opinią o produktach marki MARION, które w ostatnich tygodniach miałam przyjemność testować.
Kacper wydaje się być zwykłym gościem. Pracuje w hotelu, niczym specjalnym się nie wyróżnia, a jednak staje się on zamieszany w serie dziwnych, okrutnych morderstw z udziałem czystego zła. Jakby tego było mało, policja uważa go za winnego. Jak wytłumaczyć służbom, że za całą tą sprawą prawdopodobnie stoi demon?
Łapka w górę, kto zna Cioteczke?
Czy są tu fani fantastyki okraszonej nutą romansu, a także ogromem nieprzewidywanych wydarzeń?
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki autorstwa Pauli Uzarek. Powieść ta była dla mnie w pewnym sensie moim osobistym debiutem i to z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na gatunek, po który zwykle nie sięgam, a którego byłam bardzo ciekawa. I po drugie, przez wgląd na formę, bowiem zdecydowałam się na audiobooka. Na końcu odniosę się zatem do wrażeń, jakie mi towarzyszyły podczas słuchania. Zdradzę, czy sięgnę jeszcze po taki gatunek i czy słuchanie było dla mnie od czytania lepsze, czy gorsze.
Sara Jeleniewska jest wiedźmą, która jakiś czas temu wróciła „zza światów”. Dotychczas zajmowała się leczeniem zwierząt, jednak wkrótce przed nią staje inne wyzwanie zawodowe, które zmieni wszystko. Ma ona bowiem poprowadzić kurs opieki nad duszami zmarłych na magicznej uczelni. Udział w kursie będą brali zarówno obdarzeni, jak i zwykli ludzie, a także ktoś, kogo kobieta nie spodziewała się więcej spotkać. No i oczywiście on…. Tajemniczy demon Meinard, którego naprawdę niełatwo rozgryźć, a wobec którego bohaterka jest nieco uprzedzona.
Sara nie ma łatwego zadania, ale prowadzenie zajęć okazuje się być najmniejszą trudnością. Wokół niej dzieją się dziwne i niewyjaśnione rzeczy, a na jej drodze staje pewna mysz, która zdaje się jakby chciała jej o czymś powiedzieć. Wpadki i potyczki słowne z Mainadrem w roli głównej dodają uroku i pikanterii powieści.
Czy kobieta poradzi sobie z prowadzeniem tak wyjątkowego i niecodziennego kursu?
Czy uprzedzenia wobec demonów, a szczególnie samego Mainarda okażą się słuszne?
Jakimi zamiarami kieruje się napotkana przez kobietę mysz?
Z jak dziwnymi i magicznymi wydarzeniami przyjdzie się zmierzyć bohaterce?
Jakie sekrety odkryje?
Historia jaką stworzyła autorka intryguje od pierwszej strony, a ponadto towarzyszy jej niesamowity klimat, dzięki opisom, a także lektorce, która dodatkowo dba o to, aby słuchacz w pełni zanurzył się w świecie magii, tajemnic, wiedźm i demonów, a także innych nieprzewidywanych wydarzeń. Głos lektorki jest naprawdę niesamowicie przyjemny i nadaje powieści klimatu. Główna bohaterka jest urocza, czasami popełnia gafy i właśnie dlatego wydaje się być tak zwyczajna i prawdziwa, choć jednocześnie przecież wcale taka zwyczajna nie jest. Jako fance romansów zabrakło mi go w tej fabule. Niby on tam jest, aczkolwiek ja czułam niedosyt. Uważam też, że nieco po macoszemu została potraktowana kwestia zaświatów… w pierwszych rozdziałach niesamowicie brakowało mi większego wyjaśnienia tamtych zdarzeń, przez co trudniej było mi się skupić.
Czy od teraz zacznę sięgać po tego typu gatunki literackie? Odpowiedź brzmi: nie, chyba że naprawdę mega zainteresuje mnie opis. Mimo, że książka Pauli Uzarek podobała mi się, to jednocześnie przekonałam się, że ten gatunek nie jest do końca dla mnie. Jeśli chodzi o kwestię audiobooka to wciąż wolę jednak wersję papierową, aczkolwiek jestem naprawdę mile zaskoczona samą lektorką. No i trzeba przyznać, że czasami wersja w audiobooku bywa pomocna i łatwiejsza. Można bowiem słuchać, a jednocześnie sprzątać, gotować itd. Tutaj więc zdecydowanie na plus i na pewno jeszcze kiedyś chętnie sięgnę po audio..
Podsumowując, choć nie jest to mój ulubiony gatunek, to fajnie było sięgnąć po coś zupełnie innego niż na co dzień. Podobał mi się panujący w książce klimat, który autorka stworzyła. Uważam, że nie było to łatwe zadanie i nie każdy autor tak świetnie by sobie z tym poradził, zatem gratuluje talentu.
Moja ocena: 7/10
Współpraca reklamowa z
Empik Go
Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją książki, którą naprawdę niełatwo było mi ocenić… no bo jak można oceniać czyjeś przeżycia, blaski i cienie drogi, którą przebył.
Autorka tej książki wprowadza nas w historię własnych doświadczeń jako kobiety, która zmierzyła się w walce z niepłodnością… i jako matki, która od diagnozy do akceptacji nowej rzeczywistości jaką postawiło przed nią życie stała się osobą zupełnie inaczej patrząca na wiele spraw.
Na zaledwie czterdziestu kilku stronach doświadczyłam ogromu emocji, bólu a przede wszystkim totalnego szoku. Czasami musiałam dane zdanie przeczytać dwa razy, bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Mam tu na myśli sposób traktowania bohaterki i jej problemu przez niektórych specjalistów. I słowa, które człowiek potrafi skierować w stronę drugiego człowieka. Tak okrutne, raniące, niesprawiedliwe.
Autorka odważnie i szczerze opisuje swoje zmagania, które szokują, ale też pokazują, że można w tym wszystkim czerpać radość, można się nie poddać, a życie też potrafi zaskoczyć. Autorka pokazuje, że zespół Downa to nie wyrok. To cud narodzin jak każdy inny. Zwłaszcza końcówka wbiła mnie w osłupienie i sprawiła, że przez chwilę nie potrafiłam się pozbierać.
Czy polecam tą książkę dla osób, które zmagają się z podobnymi trudnościami? A no właśnie wbrew pozorom NIE. Ale koniecznie polecam ją tym, którzy znają takie osoby i wszystkim innym, którym być może życie dopiero postawi na drodze takiego rodzica…. taką matkę, ojca… dziecko.
Ogromnym plusem tej książki jest fakt, że naprawdę ze szczegółami opisane są doświadczenia autorki, bez owijania w bawełnę, bez koloryzowania. Jest do bólu prawdziwa, a przy tym można się sporo dowiedzieć w tym temacie, jak wyglądają zmagania z problemem niepłodności, procedura in vitro, a także odczucia, które temu towarzyszą rodzicom.
Moja ocena: 8/10
Współpraca reklamowa z:
Wydawnictwo AlterNatywne
Przychodzę do Was dzisiaj z moją opinią na temat produktów do włosów marki Prosalon Professional.
W zestawie otrzymałam szampon, maskę oraz serum.
Nie będę przedłużać, po prostu od razu napiszę Wam, że LEPSZYCH PRODUKTÓW W SWOIM ŻYCIU NIE MIAŁAM.
Totalnie się w nich zakochałam i złożyło się na to kilka powodów:
Mają piękny zapach
Są wydajne - litr produktu to naprawdę sporo, a do tego nie trzeba nakładać go wiele, aby uzyskać pożądany efekt. Szczególnie w przypadku szamponu to dla mnie ogromny plus. Zdarzało się, że miałam do czynienia z takimi, których trzeba było nakładać bardzo dużo, a on się praktycznie nie pienił i bardzo źle rozprowadzał. Tutaj nie było takiego problemu
To co mnie zaskoczyło - włosy po zastosowaniu tych produktów są tak aksamitne, mięciutkie i delikatne, że to aż niemożliwe
I kolejna rzecz, która jest dla mnie największym plusem to fakt, że w życiu moje włosy się tak cudownie i łatwo nie rozczesywały… tyle różnych preparatów przerobiłam, których zadaniem było ułatwić rozczesywanie i wiecie co wydawało mi się, że one działają.. ale no właśnie tylko wydawało… dopiero stosując prosalon professional doświadczyłam jak to jest móc bez problemu rozczesać włosy. Jestem tu naprawdę pod ogromnym wrażeniem, bo one się jakby wręcz same rozczesywały..
To są właśnie kosmetyki, które bez wahania i bez wstydu poleciłabym znajomym, a nawet wybrała na prezent, bo wiem, że nie zawiodą. To porządna marka, której produkty zaskakują swoją skutecznością. Coś czuję, że nigdy się już z nimi nie rozstanę. A to niezwykle rzadko się zdarza, abym po testowaniu produktu sama ponownie po niego sięgała. Tutaj zdecydowanie sięgnę nie raz!
Moja ocena: 10/10
UWAGA!
Na produkty ruszyła MEGA promocja
w Drogeriach HEBE - https://www.hebe.pl/prosalon/
Wszystkie testowane produkty
są dostępne w sieci Drogerii HEBE (stacjonarnie i online) oraz
na stronie https://www.sklep.chantal.com.pl/
Współpraca reklamowa z:
Prosalon Professional
Ambasadorka Kosmetyczna
Dzień dobry, dzisiaj spieszę do Was z recenzją produktów marki DOMOFIX, które jakiś czas temu otrzymałam od @drogerienatura.
Sprzątanie w moim życiu odgrywa bardzo istotną rolę, bo po prostu lubię to robić. Nie od dziś wiadomo, że odpowiednie sprzęty czy produkty mogą dodatkowo umilić tą czynność. Czy tak było w przypadku produktów, które miałam okazję wypróbować?
Pokrótce przybliżę wam je, opowiem o ich przeznaczeniu i zdradzę oczywiście czy u mnie się sprawdziły.
Balsam do naczyń
Sensitive to SPA dla waszych naczyń :). Jego zadaniem jest usuwanie zanieczyszczeń i tłuszczu bez
zostawiania podrażnień. I tu się oczywiście zgodzę. Produkt nie podrażnia, a
naczynia po jego zastosowaniu wyglądają bardzo dobrze. Muszę Wam powiedzieć, że
na co dzień używam zmywarki i z zaskoczeniem przyznaję, że balsam ten robi
w pewnym sensie znacznie lepszą robotę niż ona. Z pewnością będę go stosowała, zwłaszcza gdy
będzie mi szczególnie zależało na ładnie pachnącym i błyszczącym
naczyniu. Jeżeli natomiast chodzi o tłuszcz to mam wrażenie, że produkt radzi sobie z nim nieco gorzej, w porównaniu do innych tego typu produktów, będących konkurencją. Zatem do obtłuszczonej patelni będziecie musieli użyć go więcej i bardziej się do tej czynności przyłożyć. Z całą resztą poradzi sobie znakomicie.
Mleczko do
czyszczenia, które ma nie rysować
i nie zostawiać osadów. To zdecydowanie mój ulubieniec. Używałam go zarówno przy myciu kuchenki oraz zlewów. Jest to produkt
delikatny, który całkiem spoko sobie radzi (nawet z nieco bardziej wymagającymi powierzchniami). Po użyciu go i spłukaniu
nie dostrzegłam żadnych osadów, więc tutaj również plusik.
Płyn do prania ciemnych tanin czyli coś co totalnie spadło mi z nieba. Z opisu produktu wynika, że został on przebadany dermatologicznie i można skutecznie prać w nim już w 30 stopniach Celsjusza. Po wypraniu w nim ciemnych ubrań odnosiłam wrażenie, jakby ich czerń stała się znacznie ładniejsza, głębsza… takie samo wrażenie zresztą miała moja babcia, która ochoczo dorzuciła do pralki także swoje ciuszki ;).
Płyn do prania tkanin kolorowych podobnie jak poprzedni przebadany dermatologicznie i można w nim prać nawet w 30 stopniach. Trzeba mieć na uwadze, że nie nadaje się on do prania wełny oraz tkanin jedwabnych. Tu w zasadzie nie mam zbyt wiele do powiedzenia, płyn jak płyn, jestem z niego zadowolona.
Oba płyny do prania są bardzo wydajne (1.5 litra). Butelki są wyprofilowane tak, aby użytkowanie było wygodne. Pełna butelka nie jest lekka, więc fajnie, że dobrze się ją trzyma. Muszę przyznać, że początkowo trochę się ich obawiałam, bo miały bardzo intensywny zapach, a nie każdemu będzie to odpowiadało. Ja nie lubię, gdy ubrania pachną zbyt intensywnie. Na szczęście po wypraniu i wysuszeniu, ubrania pachną delikatnie i całkiem przyjemnie.
Podsumowując – ogólnie jestem zadowolona z tych produktów i do niektórych z nich z pewnością będę wielokrotnie wracać.
Produkty kupicie na stronie:
https://drogerienatura.pl/kategoria/domofix-1657
Moja ocena: 8/10
Współpraca reklamowa z marką
DOMOFIX
Czy zdarzyło Wam się kiedyś, że ktoś zawiódł Wasze zaufanie?
Pamiętacie, jak się wtedy czuliście? Jak trudno było Wam zaufać ponownie i odbudować nadszarpniętą relację?
Autor książki, z której recenzją dzisiaj do Was przychodzę podejmuje temat relacji oraz zaufania i to osoby nie byle jakiej…. Osoby, która nas potrzebuje i ufa bezgranicznie, a którą niestety niezwykle łatwo jest nam zawieść i nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Tą osobą jest NASZE DZIECKO.
Sergio S. Dorje porusza w książce istotną problematykę, pokazując konsekwencje pewnych naszych działań jako rodziców. No bo komu (często dla ogólnego dobra) nie zdarzyło się posłużyć niewinnym kłamstwem? Wiele z nich nie ma większego znaczenia, jednak autor uzmysławia nam, że niektóre odcisną poważny ślad na psychice dziecka, a także odbiją się na Waszej wspólnej relacji. Ich konsekwencją będzie ograniczone zaufanie, lęk separacyjny i niepewność.
W książce znajdziecie wiele pomocnych rad, dotyczących właściwego postępowania, aby relacja z dzieckiem nie została nadszarpnięta. Ponadto autor pokazuje co jako rodzice możemy zrobić i jak zachować się w perspektywie trudnych sytuacji życiowych, które może doświadczyć ten mały człowiek tj. rozwód, śmierć, wypadek czy choroba bliskiej osoby.
Autor nie pomija też takich tematów jak rodzic nadopiekuńczy oraz to jaki wpływ na relację z dzieckiem ma krzyk rodzica, jego nerwy, a także zastraszanie i niedocenianie.
Jako rodzice często wymagamy od dziecka szacunku, ale czy sami go okazujemy? Dziecko uczy się poprzez obserwację i doświadczenie. Mając u swojego boku rodzica szanującego i akceptującego, również takim się staje. I tego właśnie pragnie nauczyć nas autor – jak sprawić, jakie kroki podjąć, aby być właśnie takim rodzicem. Bowiem relacje wymagają wsparcia, a w tym przypadku to my dorośli jesteśmy odpowiedzialnymi za nie moderatorami.
To co spodobało mi się w publikacji to fakt, że autor choć pokazuje jak negatywny wpływ mają różne zachowania rodzica, to jednocześnie wykazuje się też zrozumieniem, podkreślając, że wiele z tych zachowań jest rzeczą naturalną, wynikającą z ludzkiej natury, jego psychiki, charakteru, granic, a nierzadko też i powielających się schematów pokoleniowych.
Autor dzieli się przykładami, dzięki czemu łatwiej jest nam zrozumieć w pełni to, co chce nam przekazać. Choć ja czułam lekki niedosyt, bowiem chętnie poznałabym znacznie więcej takich przykładów.
Kolejnym plusem jest to, że autor nie naciska, nie zmusza, a proponuje pewne alternatywne rozwiązania, czyny a nawet i wypowiedzi względem dziecka, które mogą wiele zmienić i uchronić relację, którą z nim mamy przed wychowawczą, rodzicielską i życiową katastrofą.
Ta książka to świetny poradnik zarówno dla przyszłych jak i obecnych rodziców, ale myślę, że nie tylko dla nich, a tak naprawdę dla każdego, kto znajduje się w bliskim otoczeniu dziecka (dziadkowie, starsze rodzeństwo, a także osoby zawodowo związane z pracą z dzieckiem).
Poradnik ten obrazuje nasze dorosłe zachowania i decyzje z perspektywy dziecka. Pozwala nam wiele zrozumieć, a przede wszystkim zauważyć, poddać refleksji i pokazuje nam jak zmienić podejście. Nie mydli nam jednocześnie oczu, że jest to proste zadanie, ale zachęca do niego, gdyż jak podkreśla „nie ma nic piękniejszego niż relacja rodzic-dziecko oparta na szacunku, miłości i wzajemnej akceptacji”.
Sergio S Dorje to ceniony mentor w dziedzinie rozwoju osobistego. Ukończył psychologię w Warszawie, jest psychotraumatologiem, naturopatą w Warszawie, dyplomowanym masażystą, terapeutą techniki Bowena i absolwentem Policealnej Warszawskiej Szkoły Medycznej. W swojej działalności specjalizuje się w medytacji, masażu tantrcznym oraz uzdrawianiu traum.
Link do książki „Jak uzyskać zaufanie dziecka i jak mu pomóc w trudnych sytuacjach”:
https://www.sekretyrozwojuosobistego.pl/jak-uzyskac-zaufanie-dziecka-ebook
Moja ocena: 9/10
Współpraca z wydawnictwem
Anahata Bliss