Wstęp Zawsze myślałem, że znam samego siebie. Byłem pewien, że jestem na tyle silny, że nikt

niedziela, 10 listopada 2024

Recenzja kosmetyków marki MARION



Witajcie! Przychodzę do Was dzisiaj z moją opinią o produktach marki MARION, które w ostatnich tygodniach miałam przyjemność testować.

Jeżeli chodzi o samą MARKĘ - było to dla mnie drugie spotkanie. Pierwsze wywołało bardzo pozytywne wrażenia i tak było również tym razem. 
 
A zatem przejdźmy do recenzji.

Dwufazowy płyn do demakijażu oczu - zawiera prowitaminę B5 oraz ekstrakt z rumianku. Produkt z jednej strony jest bardzo delikatny, ale z drugiej bardzo dobrze radzi sobie również z wodoodpornym makijażem. Nie powoduje podrażnień i całkiem fajnie nawilża skórę wokół oczu. Według mnie jest całkiem wydajny (jego pojemność to 150 ml). Mogę przyznać, że to jeden z lepszych płynów do demakijażu jakie do tej pory miałam. Jego cena to 10.99 zł. 

Termoochronna mgiełka do włosów - muszę przyznać, że z tym produktem wiązałam spore nadzieje, bo jest to coś czego zdecydowanie moje włosy potrzebują. Jeżeli spryskacie nią włosy spokojnie możecie je suszyć i prostować, gdyż mgiełka będzie chroniła przed działaniem wysokiej temperatury. Myślę, że to produkt, który każda fanką prostych włosów powinna mieć u siebie. Jej pojemność to 130 ml a cena wynosi 11.99 zł. 

Hydrożelowe płatki pod oczy - wcześniej nie stosowałam takich płatków, zaczęłam ich używać właśnie podczas pierwszej współpracy z MARION. I powiem Wam tylko tyle - ja zostaję z nimi na zawsze. Nie raz ratowały mnie po ciężkim dniu lub nocy łagodząc oznaki zmęczenia i działając kojąco i dając cudowne uczucie ulgi. Ich cena to 9.99 zł. 

Krem do rąk z olejem z oliwek - najbardziej podoba mi się tu ładny i delikatny zapach, który orzeźwia. Krem nie jest tłusty, świetnie nawilża i powiem wam że moje ręce akurat były w opałach, gdy go dostałam i dał radę! Mój mąż również go lubi, gdyż i jego wyratował z opresji. Jego pojemność to 75 ml i kosztuje 12.99 zł. 

Krem do rąk z olejem z migdała - mogła bym go zjeść…. Pachnie naprawdę cudownie! Fajnie nawilża. Częściej jednak używam go dla tego cudownego zapachu niż dla rozpieszczania swoich rąk:). Jego cena to również 12.99 zł a pojemność wynosi 75 ml. 
Oba kremy mają świetną konsystencję i to naprawdę ich ogromny plus. Wydajność wydaje się całkiem spoko - nie trzeba ich wiele, aby uzyskać zamierzony efekt, a jednocześnie opakowania są tak fajne i poręczne, że po raz pierwszy zdecydowałam się nosić krem ze sobą w torebce czego wcześniej nie robiłam. 

Z czystym sumieniem mogę polecić te produkty i w ogóle markę MARION - może dwa spotkania to niewiele, jednak swoimi produktami sprawili, że jest to marka, której ufam i na pewno zaufam jeszcze nie raz. 
 
Wszystkie testowane produkty są dostępne na stronie https://marionkosmetyki.pl/ oraz w Drogerii Vica.

Moja ocena: 10/10 
 

Współpraca reklamowa z: 
Ambasadorka kosmetyczna 
oraz 
Marion 


środa, 16 października 2024

Karol Fitrzyk "Mężczyzna z pokoju 18" - recenzja

 


Kacper wydaje się być zwykłym gościem. Pracuje w hotelu, niczym specjalnym się nie wyróżnia, a jednak staje się on zamieszany w serie dziwnych, okrutnych morderstw z udziałem czystego zła. Jakby tego było mało, policja uważa go za winnego. Jak wytłumaczyć służbom, że za całą tą sprawą prawdopodobnie stoi demon? 


Michał niedawno wyszedł z więzienia. Podczas mszy świętej dostaje objawienia, a na jego dłoniach zaczynają pojawiać się stygmaty. Facet próbując odnaleźć się w tej nowej sytuacji, nie jest pewien komu tak naprawdę powinien zaufać. 

Czy Kacper odkryje co może stać za przerażającymi zbrodniami? 
Jak wiele złego jeszcze zobaczy?
Czy Michał pozna odpowiedź na pytanie dlaczego został obdarzony takim darem, a jednocześnie przekleństwem?

Mamy tu dwóch bohaterów.. dwie różne historie, które jednak mimo wszystko łączą się w jedną całość. Czytelnik przez cały czas zastanawia się jakim sposobem Kacpra i Michała może coś łączyć, zwłaszcza, że autor rozdziela książkę na dwie różne historie, a postacie te nie mają w nich ze sobą styczności. 

Smaczku całej powieści dodaje Anna - kobieta o wyjątkowo kuszącej urodzie, która mieszka w hotelu i zdecydowanie zwraca na siebie uwagę mężczyzn. Kacper marzy o niej nieśmiało, jednak nigdy by nie przypuszczał, że taka kobieta zwróci na niego swoją uwagę. Jest ona jednak jak nieodkryta karta, która skrywa jakiś element układanki. Kim jest kobieta? Czego chce od Kacpra i czy można jej zaufać?

Dawno nie czytałam tak wciągającej lektury. Choć dopiero pod koniec akcja nabiera ogromnego tempa, to jednak przez całą książkę towarzyszy ciekawość tego co znajdziemy na kolejnych stronach. Bywa zagadkowo i upiornie. Zakończenie wbija w fotel. Gdy już wydawało mi się, że mam teorie co do tego co łączy ze sobą głównych bohaterów, autor totalnie zbił mnie z tropu i zakończył powieść w naprawdę zaskakującym stylu. A wiecie co jest najlepsze? Byłam przekonana, że powieść skupi się na tym kim był mężczyzna z pokoju 18... a historia poszła w zupełnie innym kierunku :). Jeśli lubicie połączenie kryminału z horrorem to polecam wam tą pozycję.

Moja ocena: 9/10

Współpraca reklamowa z 
wydawnictwem WasPos

poniedziałek, 14 października 2024

Mateusz Glen "Dejta spokój!" - recenzja

 


Łapka w górę, kto zna Cioteczke? 

Jeśli nie znacie to koniecznie powinniście ją poznać! Toć to zaiste genialna postać proszę ja Was! 

Życie ciotki wywraca się do góry nogami z chwilą gdy otrzymuje pracę w “Ciotkowym Zaułku Mądrości”. Cioteczka będzie mogła się wykazać doradzając tym, którzy ślą do niej swoje pytania. Początkowo wydaje jej się, że będą one dotyczyły tematów stricte domowych typu jak coś upiec, jak pozbyć się natrętnych plam itp. Nic jednak bardziej mylnego, gdyż bardzo szybko pojawia się pytanie w sprawach miłosnych. Ciotka w tego typu tematy woli się nie mieszać, ale praca to praca, więc należy na bok odsunąć przekonania i obawy. 

I tu właśnie pojawia się niemały problem. 
Ta jedna wiadomość…. 
Facet prosi o poradę jak zrobić wrażenie na swojej dziewczynie, cioteczka pilnie odpisuje… a wkrótce ten sam gość leży w szpitalu pobity i bez pamięci. 

Nie ma wątpliwości, że cioteczka staje się w sprawę zamieszana. 

Jak poradzi sobie w nowej pracy? 
Czy uda jej się rozwiązać zagadkę Jacka, który wylądował w szpitalu?
Jak cenną cechą może okazać się upór?

Połączenie komedii z kryminałem zawsze było według mnie fajnym zagraniem, ale dodając do tego cioteczkę powstaje nam powieść totalnie nietuzinkowa! 

Czytając tą książkę co chwilę na myśl nasuwała mi się pani Zofia Wilkońska Jacka Galińskiego. I wciąż myślę o tym, jak by to było gdyby te dwie babeczki się spotkały. Może autorzy powinni o tym pomyśleć? Co sądzicie? 
Trzeba jednak przyznać, że cioteczka jest zdecydowanie sympatyczniejszą osobistością :). Pozostałych bohaterów tej książki w prawdziwym życiu raczej bym nie polubiła ;).

Poczucie humoru i przekręcanie niektórych słów to jest to co znajdziecie niemalże na każdej stronie. Akcja toczy się umiarkowanie, jednak co jakiś czas nieźle nas zaskakuje. Autor posługuje się przyjemnym i lekkim językiem, dzięki czemu książkę się pochłania, a krótkie rozdziały dodatkowo spisują się na plus. 

Moja ocena: 9/10 
 

Współpraca reklamowa z 
Wydawnictwem Znak JednymSłowem

wtorek, 10 września 2024

Paula Uzarek "Kurs opieki nad duszami. Rozszczelnienie" - recenzja

 

 

Czy są tu fani fantastyki okraszonej nutą romansu, a także ogromem nieprzewidywanych wydarzeń?

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki autorstwa Pauli Uzarek. Powieść ta była dla mnie w pewnym sensie moim osobistym debiutem i to z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na gatunek, po który zwykle nie sięgam, a którego byłam bardzo ciekawa. I po drugie, przez wgląd na formę, bowiem zdecydowałam się na audiobooka. Na końcu odniosę się zatem do wrażeń, jakie mi towarzyszyły podczas słuchania. Zdradzę, czy sięgnę jeszcze po taki gatunek i czy słuchanie było dla mnie od czytania lepsze, czy gorsze.

Sara Jeleniewska jest wiedźmą, która jakiś czas temu wróciła „zza światów”. Dotychczas zajmowała się leczeniem zwierząt, jednak wkrótce przed nią staje inne wyzwanie zawodowe, które zmieni wszystko. Ma ona bowiem poprowadzić kurs opieki nad duszami zmarłych na magicznej uczelni. Udział w kursie będą brali zarówno obdarzeni, jak i zwykli ludzie, a także ktoś, kogo kobieta nie spodziewała się więcej spotkać. No i oczywiście on…. Tajemniczy demon Meinard, którego naprawdę niełatwo rozgryźć, a wobec którego bohaterka jest nieco uprzedzona.

Sara nie ma łatwego zadania, ale prowadzenie zajęć okazuje się być najmniejszą trudnością. Wokół niej dzieją się dziwne i niewyjaśnione rzeczy, a na jej drodze staje pewna mysz, która zdaje się jakby chciała jej o czymś powiedzieć. Wpadki i potyczki słowne z Mainadrem w roli głównej dodają uroku i pikanterii powieści.

Czy kobieta poradzi sobie z prowadzeniem tak wyjątkowego i niecodziennego kursu?

Czy uprzedzenia wobec demonów, a szczególnie samego Mainarda okażą się słuszne?

Jakimi zamiarami kieruje się napotkana przez kobietę mysz?

Z jak dziwnymi i magicznymi wydarzeniami przyjdzie się zmierzyć bohaterce?

Jakie sekrety odkryje?

Historia jaką stworzyła autorka intryguje od pierwszej strony, a ponadto towarzyszy jej niesamowity klimat, dzięki opisom, a także lektorce, która dodatkowo dba o to, aby słuchacz w pełni zanurzył się w świecie magii, tajemnic, wiedźm i demonów, a także innych nieprzewidywanych wydarzeń. Głos lektorki jest naprawdę niesamowicie przyjemny i nadaje powieści klimatu. Główna bohaterka jest urocza, czasami popełnia gafy i właśnie dlatego wydaje się być tak zwyczajna i prawdziwa, choć jednocześnie przecież wcale taka zwyczajna nie jest. Jako fance romansów zabrakło mi go w tej fabule. Niby on tam jest, aczkolwiek ja czułam niedosyt. Uważam też, że nieco po macoszemu została potraktowana kwestia zaświatów… w pierwszych rozdziałach niesamowicie brakowało mi większego wyjaśnienia tamtych zdarzeń, przez co trudniej było mi się skupić.  

Czy od teraz zacznę sięgać po tego typu gatunki literackie? Odpowiedź brzmi: nie, chyba że naprawdę mega zainteresuje mnie opis. Mimo, że książka Pauli Uzarek podobała mi się, to jednocześnie przekonałam się, że ten gatunek nie jest do końca dla mnie.  Jeśli chodzi o kwestię audiobooka to wciąż wolę jednak wersję papierową, aczkolwiek jestem naprawdę mile zaskoczona samą lektorką. No i trzeba przyznać, że czasami wersja w audiobooku bywa pomocna i łatwiejsza. Można bowiem słuchać, a jednocześnie sprzątać, gotować itd. Tutaj więc zdecydowanie na plus i na pewno jeszcze kiedyś chętnie sięgnę po audio..

Podsumowując, choć nie jest to mój ulubiony gatunek, to fajnie było sięgnąć po coś zupełnie innego niż na co dzień. Podobał mi się panujący w książce klimat, który autorka stworzyła. Uważam, że nie było to łatwe zadanie i nie każdy autor tak świetnie by sobie z tym poradził, zatem gratuluje talentu.

Moja ocena: 7/10

Współpraca reklamowa z

Empik Go

piątek, 2 sierpnia 2024

Marzena Lićwinko "Dar. Nie dołować, akceptować, rozumieć"- recenzja



Przychodzę do Was dzisiaj z recenzją książki, którą naprawdę niełatwo było mi ocenić… no bo jak można oceniać czyjeś przeżycia, blaski i cienie drogi, którą przebył. 


Autorka tej książki wprowadza nas w historię własnych doświadczeń jako kobiety, która zmierzyła się w walce z niepłodnością… i jako matki, która od diagnozy do akceptacji nowej rzeczywistości jaką postawiło przed nią życie stała się osobą zupełnie inaczej patrząca na wiele spraw. 


Na zaledwie czterdziestu kilku stronach doświadczyłam ogromu emocji, bólu a przede wszystkim totalnego szoku. Czasami musiałam dane zdanie przeczytać dwa razy, bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Mam tu na myśli sposób traktowania bohaterki i jej problemu przez niektórych specjalistów. I słowa, które człowiek potrafi skierować w stronę drugiego człowieka. Tak okrutne, raniące, niesprawiedliwe. 


Autorka odważnie i szczerze opisuje swoje zmagania, które szokują, ale też pokazują, że można w tym wszystkim czerpać radość, można się nie poddać, a życie też potrafi zaskoczyć. Autorka pokazuje, że zespół Downa to nie wyrok. To cud narodzin jak każdy inny. Zwłaszcza końcówka wbiła mnie w osłupienie i sprawiła, że przez chwilę nie potrafiłam się pozbierać. 


Czy polecam tą książkę dla osób, które zmagają się z podobnymi trudnościami? A no właśnie wbrew pozorom NIE. Ale koniecznie polecam ją tym, którzy znają takie osoby i wszystkim innym, którym być może życie dopiero postawi na drodze takiego rodzica…. taką matkę, ojca… dziecko. 


Ogromnym plusem tej książki jest fakt, że naprawdę ze szczegółami opisane są doświadczenia autorki, bez owijania w bawełnę, bez koloryzowania. Jest do bólu prawdziwa, a przy tym można się sporo dowiedzieć w tym temacie, jak wyglądają zmagania z problemem niepłodności, procedura in vitro, a także odczucia, które temu towarzyszą rodzicom. 


Moja ocena: 8/10



Współpraca reklamowa z:

Wydawnictwo AlterNatywne

środa, 31 lipca 2024

Produkty do włosów marki Prosalon Professional - recenzja

 


Przychodzę do Was dzisiaj z moją opinią na temat produktów do włosów marki Prosalon Professional. 


W zestawie otrzymałam szampon, maskę oraz serum. 


Nie będę przedłużać, po prostu od razu napiszę Wam, że LEPSZYCH PRODUKTÓW W SWOIM ŻYCIU NIE MIAŁAM. 


Totalnie się w nich zakochałam i złożyło się na to kilka powodów:

  1. Mają piękny zapach

  2. Są wydajne - litr produktu to naprawdę sporo, a do tego nie trzeba nakładać go wiele, aby uzyskać pożądany efekt. Szczególnie w przypadku szamponu to dla mnie ogromny plus. Zdarzało się, że miałam do czynienia z takimi, których trzeba było nakładać bardzo dużo, a on się praktycznie nie pienił i bardzo źle rozprowadzał. Tutaj nie było takiego problemu❤️

  3. To co mnie zaskoczyło - włosy po zastosowaniu tych produktów są tak aksamitne, mięciutkie i delikatne, że to aż niemożliwe 

  4. I kolejna rzecz, która jest dla mnie największym plusem to fakt, że w życiu moje włosy się tak cudownie i łatwo nie rozczesywały… tyle różnych preparatów przerobiłam, których zadaniem było ułatwić rozczesywanie i wiecie co wydawało mi się, że one działają.. ale no właśnie tylko wydawało… dopiero stosując prosalon professional doświadczyłam jak to jest móc bez problemu rozczesać włosy. Jestem tu naprawdę pod ogromnym wrażeniem, bo one się jakby wręcz same rozczesywały.. 


To są właśnie kosmetyki, które bez wahania i bez wstydu poleciłabym znajomym, a nawet wybrała na prezent, bo wiem, że nie zawiodą. To porządna marka, której produkty zaskakują swoją skutecznością. Coś czuję, że nigdy się już z nimi nie rozstanę. A to niezwykle rzadko się zdarza, abym po testowaniu produktu sama ponownie po niego sięgała. Tutaj zdecydowanie sięgnę nie raz! 

 

Moja ocena: 10/10

 

UWAGA!

Na produkty ruszyła MEGA promocja w Drogeriach HEBE - https://www.hebe.pl/prosalon/

Wszystkie testowane produkty są dostępne w sieci Drogerii HEBE (stacjonarnie i online) oraz na stronie https://www.sklep.chantal.com.pl/



 

Współpraca reklamowa z:

Prosalon Professional

Ambasadorka Kosmetyczna

wtorek, 23 lipca 2024

Produkty do sprzątania marki DOMOFIX - recenzja

 


Dzień dobry, dzisiaj spieszę do Was z recenzją produktów marki DOMOFIX, które jakiś czas temu otrzymałam od @drogerienatura.

Sprzątanie w moim życiu odgrywa bardzo istotną rolę, bo po prostu lubię to robić. Nie od dziś wiadomo, że odpowiednie sprzęty czy produkty mogą dodatkowo umilić tą czynność. Czy tak było w przypadku produktów, które miałam okazję wypróbować?

Pokrótce przybliżę wam je, opowiem o ich przeznaczeniu i zdradzę oczywiście czy u mnie się sprawdziły.

Balsam do naczyń Sensitive to SPA dla waszych naczyń :). Jego zadaniem jest usuwanie zanieczyszczeń i tłuszczu bez zostawiania podrażnień. I tu się oczywiście zgodzę. Produkt nie podrażnia, a naczynia po jego zastosowaniu wyglądają bardzo dobrze. Muszę Wam powiedzieć, że na co dzień używam zmywarki i z zaskoczeniem przyznaję, że balsam ten robi w pewnym sensie znacznie lepszą robotę niż ona. Z pewnością będę go stosowała, zwłaszcza gdy będzie mi szczególnie zależało na ładnie pachnącym i błyszczącym naczyniu. Jeżeli natomiast chodzi o tłuszcz to mam wrażenie, że produkt radzi sobie z nim nieco gorzej, w porównaniu do innych tego typu produktów, będących konkurencją. Zatem do obtłuszczonej patelni będziecie musieli użyć go więcej i bardziej się do tej czynności przyłożyć. Z całą resztą poradzi sobie znakomicie.

Mleczko do czyszczenia, które ma nie rysować i nie zostawiać osadów. To zdecydowanie mój ulubieniec. Używałam go zarówno przy myciu kuchenki oraz zlewów. Jest to produkt delikatny, który całkiem spoko sobie radzi (nawet z nieco bardziej wymagającymi powierzchniami). Po użyciu go i spłukaniu nie dostrzegłam żadnych osadów, więc tutaj również plusik.

Płyn do prania ciemnych tanin czyli coś co totalnie spadło mi z nieba. Z opisu produktu wynika, że został on przebadany dermatologicznie i można skutecznie prać w nim już w 30 stopniach Celsjusza. Po wypraniu w nim ciemnych ubrań odnosiłam wrażenie, jakby ich czerń stała się znacznie ładniejsza, głębsza… takie samo wrażenie zresztą miała moja babcia, która ochoczo dorzuciła do pralki także swoje ciuszki ;).

Płyn do prania tkanin kolorowych podobnie jak poprzedni przebadany dermatologicznie i można w nim prać nawet w 30 stopniach. Trzeba mieć na uwadze, że nie nadaje się on do prania wełny oraz tkanin jedwabnych. Tu w zasadzie nie mam zbyt wiele do powiedzenia, płyn jak płyn, jestem z niego zadowolona.

Oba płyny do prania są bardzo wydajne (1.5 litra). Butelki są wyprofilowane tak, aby użytkowanie było wygodne. Pełna butelka nie jest lekka, więc fajnie, że dobrze się ją trzyma. Muszę przyznać, że początkowo trochę się ich obawiałam, bo miały bardzo intensywny zapach, a nie każdemu będzie to odpowiadało. Ja nie lubię, gdy ubrania pachną zbyt intensywnie. Na szczęście po wypraniu i wysuszeniu, ubrania pachną delikatnie i całkiem przyjemnie. 

Podsumowując – ogólnie jestem zadowolona z tych produktów i do niektórych z nich z pewnością będę wielokrotnie wracać. 

Produkty kupicie na stronie:

https://drogerienatura.pl/kategoria/domofix-1657 

Moja ocena: 8/10 

 

Współpraca reklamowa z marką

DOMOFIX